sobota, 17 maja 2014

ROZDZIAŁ 10

Zabrali się natychmiast do oddalonego o ok. 4km sklepu z rzeczami codziennego urzytku. Saul na przywitanie, widząc w sklepie wózkek na zakupy wladował się czym prędzej do jego środka. Axl sięgnął wzrokiem na półkę przedziału dziecięcego i wetknął Loczkowi butelkę do picia przeznaczona dla niemowląt. Było jej wstyd wchodzić do sklepu z bandą niewychowanych facetów. Ale co innego miała zrobić? Uciec? Nie wypadało. Po za tym musiała kupić kosmetyki i inne duperele.

   - Ej słuchajcie... mam pewien problem... związany z ciążą. - Rudzielec nieśmiało popatrzył na nich wszystkich. Cała piątka rzuciła na niego dziwne spojrzenie. Valentine ogarnęła nieprzyjemna fala gorąca. Nie wspominała jak bardzo nienawidziła takich tematów.
   - Nie mów mi że chcesz mieć dziecko.- Duff nieco przerażony spojrzał na Loczka a następnie na Axla.
   - Nie! Zwariowałeś?!- wywrzeszczał machając rękoma.- Około dwa tygodnie temu jak się kąpałem mądry Steven...- wokalista spojrzał na niego wyszczerzając sztuczny uśmiech.- Wlał mi do wanny płyn do mycia kibla. I teraz rośnie mi brzuch... Czy jestem w ciąży?
   - Spożywczej chyba.- zaśmiał się sam do siebie Slash.
   - Tak... Urodzisz kostki do kibla.- Izzy ze smutkiem poklepał rudzielca po plecach.
   - Ej, a jak to coś poważnego?- spytała brunetka z lekką obawą w głosie.                                            
   - Kochanie jesteś nadopiekuńcza.- przypomniał basista
   - Najwyżej pięcioraczki, Axl zostanie szczęśliwa mamą.- Syknął Steven"kradnąc" ów wózek    
   - Wiesz ja się dziwię temu że i on do tego wózka nie wlazł. Jak dzieci.- Izzy stracił resztki sił i wiary w ich zachowanie, rozejrzał się za alkoholem. Na liście ich zakupów znalazły się: kosmetyki, żywność, rzeczy codziennego użytku oraz fajki, Jack Daniels i inne tego typu. Z braku wózka zmuszeni byli wziąć drugi. Odchodząc od kasy przy drzwiach sklepu ujrzeli Stevena i Saula,
oraz dwóch umięśnionych ochroniarzy którzy trzymali chłopców zaciętych w kajdanki. O dobry boże, co tym razem?- Duff spytał sam
siebie.
   - O miło zobaczyć że dobrze się bawicie. No pochwalcie się.- Spytał surowo basista.
   - Proszę spojrzeć na alejkę nr2 Panie McKagan.- Wymamrotał jeden z mężczyzn i wskazał palcem. Wzrok całej czwórki powędrował w
     tamtą stronę.
   - Auć. A co takiego zrobili.- zapytał Izzy krzywiąc się na widok poprzewracanych półek.
   - Ten tu.- wskazywał na Stevena.- jeździł jednym z wózków w którym znajdował się jego kolega. Urządzali wyścigi goniąc i taranując spłoszonych klientów po tej oto alejce. - wskazał przed siebie.- Zobaczyliśmy jak zza półek uciekają ludzie a nad nimi widać kolorowe fontanny. Powstały one zapewne w wyniku wyrzucenia przez tych wymoczków mentosów do zawartości butelek z napojami gazowanymi. W końcu przywalili w jedną z półek na której znaleźć można napoje. Oto przedstawienie zdarzeń z naszego punktu widzenia.- wytłumaczył mądrze koleś.
   - Czy wy całkiem straciliście resztki mózgu? Mogliście komuś coś zrobić!- wstrząsnęła Valentina wypuszczając z rąk torby z zakupami.
   - Zero odpowiedzialności. Zero.- pokręcił głową podirytowany Stradlin współczując z jednej strony kumplom.

 Axl ze złością wręczał pieniądze za odszkodowanie. Mieli już coraz mniej kasy, ale na szczęście koncert już niedługo. Wszyscy w komplecie wsiedli do samochodu, co prawda w nie przyjemnej atmosferze. Rose oraz Duff siedzieli tak nafuczeni że nikt nie miał prawa się odzywać. Cisze przerwał jednak basista który nie mógł powstrzymać się od opierdolenia dwójki.

  - Myślicie że możecie robić co chcecie i skakać ludziom po łbach jak jesteście sławni? Trochę rozsądku ludzie! Prosiłem żebyście nie zachowywali się jak zwierzęta. Spadnie nam kariera.

 W domu każdy trochę ochłonął. Rudzielec, McKagan, Valentina i Izzy roznosili i ustawiali zakupy. Zaś Steven i Slash mając wszystko głęboko w dupie udali się do basenu. Pozostała czwórka rozpakowała już 6 z 9 wypchanych po brzegi toreb. Axl usiadł na blacie i bawił się owocami, żonglował trzema mandarynki.
   - Wow ale super dasz radę więcej?- spytała brunetka wychylając głowę zza szafki kuchennej. On przystanął bez słów głową. Valentina i Izzy rzucali mu kolejno banany, jabłka, gruszki i inne tego typu pyszności. W kuchni unosiły się śmiechy i brawa. Nad ruda czupryną krążyło już 8 sztuk owoców a na twarzy wokalisty widziało zdumienie i powaga.
   - A ciekaw jestem czy uniesiesz też to.- zarechotał Stradlin cisnąc w Rosa wielkim, zielonym arbuzem. Jednak nie oberwał on tylko szyba okienna. Po chwili spływały z niej czerwone krople soku oraz zielonkawe odłamki owocu. Wszyscy nie wytrzymali z jego miny i zaczeli głośno się chichrać. Każdy kto chociaż trochę zna Axla i jego temperament może się łatwo domyślić co było dalej. Czym prędzej chcąc popisać się przed nimi ruszył w pogoń. Gdy obaj biegli w każdym zakątku mieszkania słychać było zdzieranie gardła i popiskiwanie. Izzy wbiegł po schodach na górę i czym prędzej wśliznął do salonu, a prosto za nim Axl. Wybiegli na balkon popychając się i łaskocząc. Wkońcu wokalista nie wytrzymał ze śmiechu i wywalił gitarzystę przez barierkę. Chłopak upadek zakończył szczęśliwie lecz na miejscu poszkodowanego znalazł się Popcorn. Wpadł do basenu z wielkim hukiem wprost na perkusistę pijacego piwko.
   - Ups. Przepraszam kochanie!- syknął rudzielec szczerząc się i wychylając głowę ku wodzie.
   - Ciekawe czy wiewiórki umieją pływać?- Zawołał na całe gardło Duff wbiegając na balkon i wypychając Axla . Niebawem Michael dołączył do nich z hukiem   skacząc i robiąc dwa salta.
Normalne zachowanie. Valentina lekko zaśmiała się patrząc na nich.
   - Wyglądacie jak ostatnie głupki!- przyznała brunetka.
  
 Pod dom podjechał szary samochód. Lśniący i piękny. Malarce spodobało się cacko. Właścicielem c była blondynka. Na jej głowie znajdywał się biały, szeroki kapelusz. Oczy zasłonięte przeciw-słonecznymi okularami. A to kto?- pomyślała dziewczyna basisty wychylając się zza barierki. Weszła do domu.



   - Jestem Sara Wayne. Dziewczyna Izziego, to już z pewnością wiesz.- Lada chwila stała za 18-nastolatką. Pocałowała ją pośpiesznie w policzek z obu stron.- Izzy pewnie dużo ci o mnie opowiadał.- powiedziała z dumą i pewnością siebie smarując usta czerwoną jak krew szminką.- No Valentina z tego co o tobie słyszałam to dobra dupa z Ciebie?- Dała jej kuksańca w bok. Malarka nie miała pojęcia skąd wie jak się nazywa. Widziała tą kobietę pierwszy raz w życiu.
   - Nie ja...- zaczęła nieśmiało.
   - No i chłopaki mieli rację.- zaśmiała się przerywając brunetce.- Jejku masz śliczną sukienkę!- wpadła w zachwyt.- Gdzie ją kupiłaś?- spytała licząc na odpowiedź.
   - E... ja...
   - Dobra nieważne.- zapaliła papierosa.- Palisz?- wyciągnęła w jej stronę paczkę mentalowych. Wayne mówiła tak szybko i precyzyjnie, że Valentina słyszała tylko ¾ rozmowy.
   - Nie.- odpowiedziała wesoło.
   - A nie przeszkadza Ci jak sobie zapalę?
   - Nie, przywykłam już
   - Co zwykle malujesz?- 20latka zadała pytanie już na poważnie.
   - Pejzaże, portrety, kwiaty. Właściwie to wszystko.- odparła czując się w swoim żywiole.
   - Uuu.- pochwaliła ją.- Masz piękne włosy.- ale nie za to co Valentina miała na myśli.
   - Dziękuję.- odpowiedziała jej słodko.
   - I jak się z nimi mieszka?- wypuściła smugę dymu prosto w twarz koleżanki. Malarka zakasłała.
   - Całkiem dobrze, tylko sprzątanie za nimi to masakra. Idą przez cały dom i rozpierdalają wszystko po kolei. I tak w kółko.
   - Zobaczysz będzie tu porządek. Już niedługo.- zerkała na chłopców z politowaniem.
   - Czemu?- spojrzała z nie wyrazem.
   - Bo wprowadzam się tutaj. No no muszę przyznać że Axl zna się na rzeczy.- pokiwała głową i rozejrzała się dookoła.- Wiesz Francja to wspaniały kraj. Zazdroszczę Ci.- przyznała.- Świat mody i w ogóle.- Czy wszyscy macie mi to zamiar uświadamiać?- pomyślała bezradna Greece. Wayne wydawała się jej być pustą lalą z pełnym portwelem. Po mimo to polubiła Sarę, nie znała z otoczenia żadnej płci damskiej. Dotychczas zmuszona była zmuszona obcować z piątką niewychowanych facetów.
   - Od kiedy jesteście z Izzym?- spytała opierając się o obręcz.
   - Tydzień.- powiedziała obojętnym tonem.
   - Siema!- Steven dostrzegł jako pierwszy dziewczynę Izziego. Zaraz wszyscy przywitali się z nią chórem.
   - Hej, hej.- pośpiesznie im odpowiedziała.
   - Jak tu wleciałem to z bokserek mi się stringi zrobiły! A wy rozkosznie się śmiejecie i plotkujecie- jęczał Axl ganiając basistę po całym basenie. Jak dzieci.
   - No dalej, a może mile panie nam potowarzyszą?- Zaproponował Saul zachęcając dziewczyny ruchem ręki aby wskoczyły do wody.
   - Nie ma mowy jest za zimna! - Narzekała Sara i na samą myśl o zimnie zaczęła się trząść.- A po za tym mam na sobie drogą sukienkę. Zmierzyli ją znudzonym spojrzeniem.
     Steven wyczołgał się z basenu i chcąc udać się do kuchni po piwo zaliczył porządną glebę prosto na śliskich i mokrych  płytkach.- Jebana podłoga!- krzyczał wijąc się z bólu.
   - To jest kostka kretynie. Podłogę masz w domu.- pouczył go Izzy podpływając do Adlera leżącego na brzegu basenu.
   - Nie Popcorn stój! Zachlapiesz cały dom zanim doleziesz do kuchni.- wstrząsnęła powstrzymując go panna Greece. Obydwie udały się po napoje, po drodze blondyna podziwiała przestronne wnętrze domu. Po pięciu minutach zjawiły się z 5-cioma butelkami. Rzucały je kolejno chłopakom którzy wyglądali niemal jak foki skaczące i bijące się o sardynki.
   - A czy nie jest już za późno na kąpiel?- spytała dziewczyna Izziego.
   - Bez przesady, jest godzina 9 wieczorem mała.
   - No właśnie Saul wieczorem!- dodała Valentina.
   - Ile zamierzacie tam jeszcze stać? wskakujcie!- Dodawał otuchy Duff klaszcząc na zachętę.
   - Nawet nie ma mowy McKagan.- pogroziła mu palcem blondynka          
, czym prędzej poszły do domu aby ogrzać się przy lampce wina i omówić wszystkie sprawy oraz lepiej się poznać. Pozostali zaś wydurniali się w basenie do około 11 w nocy. Przez ten czas zdążyły się razem pośmiać i poznać. Samanta wydawała się być normalną i wesołą dziewczyną której można zaufać.

(...)

 Valentina leżała na łóżku. Duff leciutko uchylił drzwi i po cichu zakradł się do dziewczyny.
 
   - I tak Cię słyszę...- burknęła brunetka leżąca tyłem do basisty. W jej objęciach znajdował się szary miś od Duffa. Wiedział już, że Sara próbowała upić dziewczynę. I się jej to udało.

  - Ej to dziś w sklepie z tym dzieckiem...-  szepnął siadając obok niej, chciał chwycić ją za rękę, ale ona najwyraźniej w świecie mu na to nie pozwoliła. Dziś na zakupach jedna najmniej wypowiadała się na ten temat. Nienawidziła dzieci.
 - Daj mi spać.- powiedziała chłodno, przypominając sobie całą tą sytuację. Odsunęła się na drugi koniec dużego łóżka
 - Chce Ci tylko powiedzieć że...- Tu nastała minutowa cisza.
 - Czekaj. Co Ty masz na myśli?- przerwała niezręczną chwilę, odkręcając się w jego stronę ze strachem w oczach.
   - Nie pracujesz... Teraz mamy dość kasy i...No... Wiesz... Yyy- nie wiedział jak ma to powiedzieć.- Dziecko...- przełamał się, słowo w trudnością przeszło mu przez gardło a gdy już to zrobił uśmiechnął się lekko i zaczął się do niej dobierać tak aby tego nie zauważyła. W jego oczach wyglądało na to że oddaje mu się cała i najwyraźniej spodobał się jej pomysł. Po krótkiej chwili gdy McKagan zsunął dłoń na jej piersi jakby nagle oprzytomniała.
   - Duff?!- krzyknęła piskliwym głosem wymykając się spod jego objęć i uciekając na drugi koniec łóżka. Bała się go. Co ty sobie do cholery myślisz?!- krzyczała na niego w myślach.
   - Słucham?- starał się sprawić wrażenie grzecznego i uprzejmego.
   - Ja mam 18 lat!- tłumaczyła nerwowo.
   - To już wiem.- Nic sobie z tego nie robiąc złapał ją za nogę ze złym uśmieszkiem na twarzy i przyciągnął do siebie na tyle blisko aby nie mogła się uwolnić.
   - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- strzepnęła jego rękę. Nie przerywał czynności, gwałtownie ujął jej blade usta pocałunkiem.- Opamiętaj się! Co ty odwalasz?!- nabrała oddechu, syknęła przez zeby. Miała tego serdecznie dość. Przez myśl jej nie przeszło że nie może z nim przetoczyć normalnej rozmowy.
   - Próbuje cię uciszyć.- odszepnął zupełnie zapominając o jej pretensjach. Chciał żeby się rozluźniła. Faktycznie miał rację poczuł smak alkoholu.
   - Duff!- nie wytrzymała. Wcale nie chciała tego robić ale nie miała wyboru, przyłożyła mu po buzi.
   - Ał!- pogładził swoją twarz patrząc na dziewczynę z lekką złością. - Czy ona jest aż tak kurewsko na mnie ciętą?- rozmyślał wpatrując się w jej oczy.
   - Masz mózg?!
   - To podchwytliwe pytanie.- wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu.
   - Ten proces jest bezbolesny, naprawdę.- okryła się kołdrą i zmroziła go spojrzeniem.
   - Co?!- jęknął Axl który usłyszał co nieco zza szpary w drzwiach. McKagan rzucił w jego stronę kapciem dziewczyny, udało mu się wycelować w twarz. - Hahaha ty i dziecko?- zakpil Rose niemal wijąc się ze śmiechu po podłodze.
   - Tak. Coś ci nie pasuje?- skarcił go spojrzeniem.
   - E! Valentina i Duff będą mieć... dzidziusia!!!- zaczął wydzierać się na całe gardło, po chwili w drzwiach zagościła także twarz Izziego, za którym także przyleciał intensywny zapach papierosów.
   - Serio?- odezwał się.
   - Nie widzicie że ona NIE CHCE o tym gadać.- Wypowiedział przez zęby. Kierując pięść w stronę kumpli.
   - O co chodzi?- spytał Steven wraz z Saulem przepychając się przez szparę, aby cokolwiek zobaczyć. Steven nieokazjonalnie jak zawsze z pałeczkami.
   - No bo... Valentina jest w ciąży...- wyszeptał Axl zerkając kontem oka na basistę, tak aby ten znienacka nie cisnął w niego następnym butem.
   - O będziecie mieli dziecko? Mogę być chrzestną?- spytała Sara wbiegając do pokoju w samym rzeczniku i maseczce.
   - Wow.- oczy Slasha zawiesiły się na pół przysłoniętych piersiach Wayne.
   - Ej spierdalaj od niej Hudson.- zasłonił ją Izzy.
   - ILE WAS TU JESZCZE KURWA WLEZIE?! NIE MA I NIE BĘDZIE ŻADNEGO DZIECKA DO JASNEJ CHOLERY!- Nie wytrzymała. Wykrzyknęła wyganiając wszystkich z pokoju, wskazując na białe, dębowe drzwi. Posłuszni dziewczynie wyszli z pomieszczenia ze smutnymi minami.
   - Sorry, poniosło mnie.- McKagan owinął ją kołdrą. Zmierzyła go wzrokiem typu: " Ty chyba sobie kpisz?". - Ej przepraszam...- pogładził ją po policzku. Valentina z premedytacją go obserwowała. Na jej twarzyczce widniał nadal "foch". W środku zaczęła przemyślać sobie całą sytuację. -Jak on mógł w ogóle.... Ugh...- rozmawiała z myślami. Pocałował swoją drugą połówkę w czoło i odkręcił się na bok.

----------------------
*Duff*

 Kurwa, czy ja muszę zawsze wszystko spierdolić? Ale nie musiała się od razu obrażać na cały świat... Tak?- leżałem ze wzrokiem utkwionym w suficie. Za oknem panował mrok, tak samo z resztą jak w sypialni. Jedyne światło rzucał księżyc.        
Nie mogłem spać, nie bez niej. Czemu ona jest taka... Cicha i płaczliwa? A może to moja wina? Może moim problemem jest ćpanie?- spojrzałem na komodę. I już po chwili gdy moje stopy dotykały wykładziny miałem wstać. Zatrzymało mnie uczucie którym darze dziewczynę. Westchnąłem mając na sumieniu ciągłe udawanie. Powoli zaczynałem się w tym wszystkim sam gubić. Czuję się... Jak... kurwa brak mi słów! Zwyczajny palant.- ostatnie wypowiedziane słowo.

5 komentarzy:

  1. W końcu nowy *.* genialny. mam nadzieję że będziecie pisały częściej. czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  2. 47 yrs old Help Desk Operator Perry Murphy, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Paintball. Took a trip to Barcelona and drives a Ferrari 375 MM Spider. oryginalna strona

    OdpowiedzUsuń
  3. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń