wtorek, 1 lipca 2014
ROZDZIAŁ 13
Axl siedział nerwowo z menadżerką w jednym z ciasnych korytarzy za sceną. Tej nocy nie przespał ani on ani McKagan. Reszta
pierdolnęła to wszystko na bok, jak to oni. Valentinie było nad wyraz ciężko usnąć poza domem. W Meksyku, na małej wersalce
przesyconej dymem z cygaro, bez Duffa i jego przyjemnego dotyku ciała, który zawsze sprawiał że drżała.
Rose pochylał się nad kartką, widocznie wymiętoloną, którą
wcześniej wyjął z dżinsów. W jego rękach tym razem nie
widniała żadna
butelka czy papieros, jak każdego wieczoru, a raczej nocy.
Między jego palcami znajdowały się rude włosy, trzymał je blisko ich
nasady.
Opierając się łokciem o stół, basista prychnął. Było to dla niego śmieszne, siedzieć do 5 i wpatrywać się w papier.
- Axl, po prostu zaśpiewaj Nightrain...- ziewnął, spoglądając na wokalistę, siedzącego tuż na przeciw niego.
- McKagan. Czy nie rozumiesz, że Steven do kurwy nędzy ma złamane 2 palce?!- warknął wychodząc z transu, spuszczając wzrok ze
świstku na chłopaka. Dzięki temu iż na Slash'a przyjęciu trochę się działo Popcorn oberwał drzwiami, a raczej jego łapa.
- Sugerujesz że nie umiem go zastąpić?- spytał niewiele zainteresowany czy zagra czy nie. Czy koncert się odbędzie czy nie.
Wisiało mu to. Był zbyt zmęczony.
- Duff kochanieńki to nie tak. Po prostu...- zaczęła pocieszającym tonem menadżerka, chcąc przygasić atmosferę. Głos Anne był teraz jedynym odgłosem który Axl z pewnością chciał teraz najmniej słyszeć.
- Dobra, pierol. W Nightrain zagrasz, ale do Junge się nie tykasz.- podniósł głos Rose, który przerodził się w kpinę i niewiarę.
- Axl, ale jak Duff zagra na perkusji, to kto zagra na basie?- tym zdaniem zdenerwowała go do tego momentu iż myślał że krew mu
pójdzie nosem. Koncert za 10 godzin, on jeszcze nie spał, nie mieli próby i jeszcze teraz palce Stevena oraz
menadżerka paląca
papierosa, tak blisko niego że niemal włosy rudzielca stykały się z jego czubkiem. Nie miał wyjścia, musiał to
zaśpiewać. Ludzie to kochają, a że Adler nie może wykonać tego kawałka to... nie miał wyjścia faktycznie.
- Ja zagram na basie.- wysyczał wokalista.- Będę śpiewał i grał. W końcu umiem, nie?
- O NIE MA MOWY SPIERDALAJ!- Oprzytomniał gitarzysta podnosząc się z krzesła.
- Nie mamy wyjścia. Oglądalność wzrosła od tego kawałka więc... Musisz mu dać spróbować.- przyznała Anne zapalając z nerwów drugiego papierosa.- Więc NIGHTRAIN -nacisnęła na drugie słowo podkreślając jego znaczenie stukając mocno w drewniany stolik.- Zaśpiewa Axl, grając dodatkowo na basie... A Duff na perkusji... Dasz radę śpiewać i grać McKagan?- spojrzała z pewną obawą
na ledwo siedzącego chłopaka. On uniósł tylko kciuk w górę.
- Chłopcy to tylko jeden utwór. Steven zagra resztę...
-----------
*Valentina *
Kiedy rozmawiałam dziś z Duffem nie wyczuwałam w jego głosie żadnych uczuć i moralności. Pewnie nie spał. Jak ona mogła mu to zrobić. Ale w sumie wielkie mi halo, nie mógł od tak
odpuścić mu jednego kawałka, Axl chyba tego nie schrzani. Chyba, że bezsenność
zrobi swoje. Na pierwsze 30 minut zostałam na swoim miejscu, przysłuchując się piosence Sweet child o mine. Przez myśli przeszło mnie wspomnienie z tego dnia. Wtedy kiedy mi wyznał wszystkie swoje uczucia. Wyszłam zza kulis, okrzyki fanów przesiąkły mi przez uszy. Kawiarnia i kofeina były teraz dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Tylko szkoda, że
Sara tu nie przyjechała.- pomyślałam siadając z brzoskwiniową latee na miękkiej, czarnej kanapie. Kompletnym rajem byłoby to gdyby
nie moja twarz wynurzająca się z dymu, który przelewał się przez całe pomieszczenie. O tej godzinie nikogo tu nie ma. Wszyscy pognali na koncert. no może jakieś stare pryki grające w brydża doskonale się bawią, popijając kufel za kuflem. Hmmm... Duff piję herbatę w kuflu od
piwa.- przypomniałam sobie patrząc na nich, moje kąciki ust uniosły się ku górze. Żeby to tylko jeden raz w tym dniu. Cały dzień od
8 do 5 ze Slashem i Stevenem na scenie i ich wygłupy doprowadzały do śmiechu wiecznie znużoną menadżerkę. Nie lubiłam Anne,
oschłe stare babsko, zapychające się dymem ze swojej sziszy. Wiem nie ładnie, ja też nie jestem idealna ale ona... Ugh. Też za
mną nie przepada i chyba Michael też... " Ona psuję twoją karierę McKagan. A ty tego nie widzisz, bo oślepiają cię jej cwane
oczka."- parodiowałam w głowie jej głos, sącząc po woli kawę. Dobrym rozwiązaniem byłoby też pójście do niejakiego sklepu
odzieżowego. Ale to nie to samo bez kogoś i to jeszcze płci żeńskiej...
- Hej.- odezwał się czyjś głos, na co nawet się nie namyślałam i odkręciłam się w jego stronę. Stała za mną średniego wzrostu
dziewczyna o rudych włosach, sięgających po niżej piersi.- Mogę się przysiąść? Nie ma nigdzie miejsca.- rozejrzała się. Po chwili
uczyniłam to samo i zdałam sobie spraw z tego że siedze tu już dobre 3 godziny, czytając książkę a cicha muzyka została zagłuszona krzykami jakichś ludzi.
- Tak, jasne.- wypadłam z osłupienia kiedy dotarło do mnie że siedzę przy 6-osobowym stole, sama nie udostępniając go nikomu
innemu.- Siadaj.- powiedziałam ciepło i posłałam jej uśmiech. Przez 6 kolejnych minut rozważałam czy się do mnie odezwie, albo o coś
zapyta. Kolejny człowiek zamknięty na nowe znajomości... A myślałam ze chociaż na tygodniowy pobyt znajdę kogoś do rozmowy.
-------------
*Mulat*
Siedząc już wszyscy za kulisami oddawaliśmy się czystej przyjemności. Czyli tradycyjnie chlanie. Oczywiście kto jest czarną owcą? Odpowiedź wydaje się że zna każdy. Valentina, która zgrywa grzeczną dziewczynę niemal w każdej nadarzonej sytuacji. Kocham tą małą jak siostrę, ale jest przesadna z tą niewinnością.
- Ej Greece. Zapalisz?- spytałem nieomal wybuchając śmiechem. Duff już spał, trudno się dziwić jeśli nie spał od 2 dni.
- Nie, spadaj.- warknęła.
- Słaba z ciebie sztuka - dodałem podchwytliwie.
- Ta, czuję się urażona tym komentarzem.- załkała sztucznie.
- Ej dawaj. Valentina już chyba każdy w Los Angeles se zapalił.- ciągnął rudy, najwyraźniej przyłączając się do mojej wypowiedzi.
- Nie jestem jak wszyscy. A z resztą co mnie zbawi jedno paskuctwo.- nie wierzyłem własnym oczom, wyrwała mi z ręki papierosa i
włożyła go do ust. Wypuściła szarą smugę dymu, oddała mi go i ruszyła z dumą i mieszanką obrzydzenia na twarzy w stronę garderoby McKagana. Nie tylko chyba ja miałem dziwny wyraz twarzy. Nie wiedzieliśmy co się do końca stało... Szoda że ktoś tego nie uwiecznił na zdjęciu.
-------
Przetarła zaspane oczy piąstkami, przeciągnęła się w aksamitnie miękkim łóżku i spojrzała na zegar wiszący na przeciwnej ścianie.
Następnie na blondyna który smacznie pochrapywał, leżąc z głową wtuloną w jej piersi. Dziwnie czuła się po ostatnim incydencie z
papierosem. Była speszona. Ona i papieros? To jak Slash i Axl razem w łóżku... Dziwne
co nie? Ale tak właśnie było. Miała sobie za złe. Wiedziała ze mieszkając w mieście takim jak Los Angeles, gdzie roi się od wszelakich nałogów i innych paskudztw była na tyle silna i nie wzięła peta w zęby ani razu. Nawet po mimo nakłaniania się przez Loczka nie dała za wygraną, a taki jeden głupi wybryk i... Ugh.- pomyślała gładząc utleniane włosy mężczyzny. Podróż tak bardzo wszystkich
zmęczyła że nie byli skłonni wstać o 2. Normalne u domowników po koncercie, bo przecież jazda dwa dni autokarem to istny koszmar.
Nie mogła się nawet ruszyć, każda próba kończyła się jego pomrukiwaniem. W końcu otworzył oczy. Zsunęła się z poduszki wystarczająco tak aby być na równi z jego wzrokiem.
- Dzień dobry.- pogłaskała go po policzkach.- Jak się spało? - Odetchnęła jego perfumam które jeszcze się trzymały. Uwielbiała ten zapach, dotyk i troskliwość z jego strony.
- Lepiej być nie mogło.- przekręcił się i lada chwila wisiał nad nią. Podparł się na łozciach żeby jej nie przygnieść. Pocałował
ją namiętnie. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo to kochała, tak spędzone razem poranki. Najlepiej było się zrelaksować po długiej drodze i nieprzespanych nocach właśnie w ten sposób.
(...)
- Siemano laseczki.- do kuchni przyszedł Izzy. Noc po koncercie przespał w skórzanej kamizelce, podartych spodniach i koszuli... Kapelusz za pewne leżał gdzieś na poduszce lub pod łóżkiem.- Obudziliście mnie.- klepnął McKagana w plecy.
- A ty co tak łazisz? Jedź po Sarę bo już po 3.- basista zanuszyl wargi w piwie i usiadł na stole.
- Może na żyrandol cię jeszcze posadzić? Zmiataj z tąd.- zaśmiała się brunetka podchodząc do niego i dając mu klapsa ścierką.
- Eee racja. To ja ide do łazienki. Jak coś to samochód wam zostawiam.- wydukał z uśmiechem na twarzy i udał się w stronę
wyjścia.
---------------------------
*Sara*
- Gdzie on jest? Umawialiśmy się na 4.- siedzialam na parapecie wpatrując się w miasto znajdujaące sie u moich stóp.- Mam nadzieję
że was też zabiorę.- spuściłam wzrok na kolana. Pusia, która chyba najmniej się tym wszystkim przejmowała smacznie sobie tam spała.
Joe i Kate paradowali gdzieś po pokoju. Walizki już spakowane więc chociarz to z głowy. Teraz stały tu tylko puste meble. Znaczy
w mojej części mieszkania no Evelina zgarnia ją terez dla siebie. Nie ma to jak starsze rodzeństo. z resztą trudno się mówi. Zobaczy
się i tam jak jest w Los Angeles. Usłyszałam pukanie do drzwi, bez namysłu pobiegłam w ich stronę. Stał tam gitarzysta. Boże nie
sidzieliśmy sie zaledwie tydzień a tak mi go brakowało.
- Tęskniłaś?- wyjął zza pleców bukiet dorodnych, czerwonokrwistych róż. Ogarnęła mnie przyjemna fala ciepła. Miło z jego strony.
Moje ulubione, kocham kwiaty a szczególnie te.
- Tylko troszeczkę.- wtuliłam się w niego z twarzą małej szczęśliwej dziewczynki, która widzi swojego tate po wyjściu z
przedszkola. Też mi porównanie... Ważne że się z nim widzę, po za tym że zobaczyłam go w telewizji jak gra na koncercie to
niepoównywalne uczucie. W końcu z nim zamieszkam.- pomyślałam już o tym jak to będzie, kiedy będe się budziła w jego łóżku już
codziennie, będe słyszała za ścianą bluźnienie Axla i Slasha. Ach...
- A to?- spytał po minucie obściskiwania się i pocałunków. Ruszył w głąb mieszkania.- Obawiam się że będzie ciężko.- wlepił we
mnie smutne spojrzenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny blog ^^
OdpowiedzUsuńczy ktoś to jeszcze prowadzi? bo jest już listopad a nic nowego dalej się nie pojawiło :/
OdpowiedzUsuńJeejku jakie to jest świetne! <3 Wielka szkoda, że już nie piszesz. :((
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://skrzydlaty-daniels.blogspot.com/