sobota, 22 lutego 2014

ROZDZIAŁ 7


  Gdy nastało rano a raczej godzina 9 Valentina i Duff leżeli  razem  pod kołdrą. On gładził jej włosy. Szeptał jej do ucha że nigdy nie pożałuje swojej decyzji. Kochał ją i teraz oboje byli szczęśliwi. Nie przyszło im do głowy że będzie to miało jakiś sens. Znali się od tygodnia. Przez ten czas zdążyli się już na dobre poznać, porozmawiać o problemach i uczuciach.


Ciszę i spokój przerwał donośny pisk Saula:
  
   - Kurwa! Pali się! Steven weź to zgaś!
   - Bezmózgi idioto! Czy ciebie do końca po kurwiło?!- Popcorn. Duff słysząc awanturę postanowił zadziałać, pośpiesznie zleciał po schodach i wpadł do kuchni w samych bokserkach.
   - Steven! Co wy odpierdalacie?! Czemu tu się pali do jasnej cholery?!
   - Ja chciałem zrobić jajecznicę.- wymamrotał niewinnie Slash.
   - Po chuja dałeś żeby się dotykał tych palników? Jajecznicę?! Nawet Axl rozważając o swoje życie nie dałby mu robić śniadania! Jak kurwa można być tak tępym i nie zdjąć z palnika ścierki przed jego zapaleniem?!- Darł się McKagan wyganiając z kuchni Hutsona.
   - O kurwa.- zdziwił się Stradlin przekraczając próg drzwi i odganiając rękoma siwy dym.- O stary, nieźle się zabawialiście w nocy.- Rzekł szczerząc się z papierosem w ustach.- Z resztą widać.- wskazał na plecy blondyna, z których sączyła się powoli jeszcze krew.
   - To jej pierwszy raz.- Powiedział z dumą.
   - Mi to jej jednak szkoda.- wybełkotał Izzy. Basista zmierzył go dziwnym spojrzeniem.- Chodzi o to że jak ty masz kurwa dwa metry a ona ci ledwo co do ramion sięga, to ja jej w nocy współczuję.- westchnął.
   - Ej ale... nie przeszkadza ci to że...- Spytał Slash podsłuchując rozmowę chłopaków.
   - Że...?
   - Ma 19 lat?- Loczek zmarszczył czoło.
   - Nie. Co z tego?- rzucił w jego stronę złowrogie spojrzenie.
   - Ale ty się w niej nie zakochałeś! To zauroczenie! Rozumiesz! Jak można zakochać się w kimś kogo zna się tydzień?!
   - No ale jest dobrze. Czego go dręczysz? Są razem, dzisiaj zaszaleli i to takie straszne?- Steven.
   - Było zajebiście.- westchnął rozmarzony, zamykając oczy.- Jest cudowna, tylko trochę drapie.- objerzał  się za siebie.
  - "Ale tu nie chodzi o seks."- zacytował słowa basisty, Slash z lekkim sarkazmem.
 - Serio?- Izzy zadrwił, nikt do końca nie wiedział o co mu chodzi.
   - To jak było tak ostro to może... Ja zrobię śniadanie? A no właśnie już jesteście na okładce.- Dodał Adler wyjmując z szafki przyprawy i jednocześnie wskazując palcem na gazetę leżącą nieopodal niego na blacie kuchennym. Basista nie zwrócił na te słowa najmniejszej uwagi i udał się do sypialni. Dziewczyna spała z lekkim uśmiechem na twarzy.

   - Valentina ten kretyn spalił prawie całą kuchnię!-  Axl prawie za drzwiami, które usiłował zamknąć przed nim McKagan.
   - Ale jest rano.- jęczała zakrywając twarz poduszką.
   - Slash rozlał farbę na twój obraz! - wrzasnął wślizgując się przez małą szparkę w drzwiach w prost do pokoju.
   - CO ZROBIŁ?!- Wykrzyknęła, wyskakując spod kołdry jakby ożyła. Zapomniała jednak że jest w samej dolnej części bielizny.
   - Wow. widzę że zabawa się udała.- Powiedział otwierając buzię, widząc prawie nagie ciało dziewczyny.
   - Wypierdalaj stąd! - Wtrącił Duff kierując Axla w stronę drzwi. Miał on z nerw czerwoną twarz.
   - Ale kochanie czekaj! Slash zepsuł moją pracę?- Spytała zasłaniając piersi.
   - Nie. Najzwyczajniej w świecie ten idiota podpalił kuchnię. A ty wyjazd z tego pokoju!
   - Spokojnie tylko miałem nadzieję że posprząta nam...
   - Wypierdalaj ruda glizdo!- zamknął drzwi z hukiem.

   *Axl*


 Kiedy tylko wszyscy zjedliśmy śniadanie około godziny 1 gołąbeczki udały się do pobliskiego centrum po zakupy. Naciągnąłem chłopaków na striptizerki i klub Rainbow. Było zajebiście,
czerwone światła, laski, ćpanie i chlanie. Brakowało mi tego. Gdy już minęło parę godzin zabawa się rozkręciła. Zabawiając się w najlepsze zacząłem tańczyć na stole od bilarda.

   - Spieprzaj! Król parkietu jest tylko jeden!- Krzyczał Steven popychając mnie i wskakując na moje miejsce. Miałem ochotę podejść
do ściany, zdjąć z niej siekierę i rozjebać mu łeb na pół. Utknąłem jednak nogą w jednej z dziur stołu bilardowego. Izzy usiłował pomóc mi w wydostaniu kończyny, ale jego wysiłki poszły na marne. W końcu nie wytrzymałem i chwyciłem tego chuja za włosy.
   - I patrz co narobiłeś pieprzona kurwo! Nawet w konstytucji tego nie przewidzieli że ty taki pojebany jesteś!- Wydarłem się na cały klub. On tylko patrzył na mnie szczerząc się. Być może nic nie usłyszał w tym chaosie podczas gdy Saul napierdalał się z jakimś grubasem o kufel piwa.
   - No więc nie mamy innego wyboru tylko zajebać ten stół!- Zapiał Izzy zacierając ręce.
 A więc czworo facetów, w tym ja na górze musieliśmy uporać się i wyjść tylnymi drzwiami. Na dworze było ciemno, udało nam się uniknąć ochroniarzy.
   - Kurwa jak to ma się zmieścić do samochodu?!- Głowiłem się drapiąc po głowie.
   - Ni chuja! Ślepy jesteś że auto jest za małe?- Stradlin.

 Izzy, Slash i Steven niosący mnie na stole bilardowym to niecodzienny widok. Tym bardziej dla przechodnich i kierowców. Jak głupi szliśmy o 8 wieczorem niosąc cały ten balast przez ulice. Chłopaki po usłyszeniu moich uwag o niewygodzie mieli ochotę zostawić mnie na środku drogi.  Fakt, było tam tak twardo. Gdy po około godzinie dotarliśmy do domu byliśmy padnięci. Zadzwoniłem więc. Duff i Valentina już byli w domu i słysząc dzwonek wyszli a kiedy otworzyli drzwi ujrzeli taki oto widok: perkusista i dwoje gitarzystów stali na ugiętych nogach podnosząc stół na którym siedziałem ja kompletnie wyluzowany z butelką Jacka Danielsa w ręku. Zmierzyłem ich
dumnym spojrzeniem. Niech czują kto tu rządzi!- pomyślałem.
  
   - Powrót króla.- Powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
   - Co to ma do cholery być?!- Spytał McKagan wybuchając potężnym śmiechem, obydwoje z Valentiną płakali rozbawieni.
   - Wam jest we trójkę wesoło! A my kurwa musieliśmy jak ostatni debile zapierdalać z tym do domu przez całe Los Angeles. Jeszcze niosąc to rozpieszczone chujostwo!- Krzyczeli i narzekali wszyscy po kolei spod stołu. Gdy już wnieśli nowe cacko do korytarza Valentina poszła po mydło i masło. Kiedy natarła zaklinowaną nogę udało się ją wyciągnąć. Teraz na niej widniała ochydna maź.
Nie czekałem ani chwili dłużej i poleciałem do łazienki żeby zmyć z siebie to coś.

   - No to pierwsza kąpiel w tym roku zaliczona.- Zarechotał Duff zaglądając do łazienki.
   - Spierdalaj!- Krzyknąłem rzucając w McKagana własnym butem.

 Cała ekipa Gunsów spędziła noc na wspólnym chlaniu i ćpaniu. Blondi odmówił kokainy i wziął się za porządne picie. Trzeba być do reszty pojebanym żeby odmówić prochów tylko i wyłącznie z powodu dziewczyny..- Stwierdziłem patrząc na basistę.


------------

 Wszyscy jeszcze spali prócz Axla który kręcił się po kuchni. Po wczorajszym ćpaniu całkiem odebrało mu rozum i miał dziwne zwidy. Gdy w nocy Saul był pijany zapewne bawił się swoim wężem i nie odłożył zwierzęcia na miejsce. Rico, bo tak miała na imię kobra Hudsona
znalazła się na blacie kuchennym. Rose prawie ślepy i w dodatku bez szkieł kontaktowych uznał ją za parówki. Chcąc zjeść owy "przysmak" po prostu sięgnął po tasak Stevena.
Niczego nieświadomy pociął żywcem pupila gitarzysty. Kiedy już prawie wetknął sobie kawałek ogona do ust do kuchni wparowała Valentina.

   - Bezmózgi idioto. Slash cię zabije!
   - Że jem parówki?!
   - A nic dziwnego. Wczoraj piliście tak?
   - Co kurwa?
   - Boże. Ile tu krwi!- Piszczała łapiąc się za głowę.
   - Parówki nie krwawią, kobieto coś ty brała?- Powiedział patrząc jak na głupią rudzielec.
  W tym samym momencie Duff przybiegł do kuchni słysząc piski dziewczyny.
   - O Kurwa!- Stanął jak wryty i zaczął wytrzeszczać oczy.- Axl kurwo, czy ty wiesz co zrobiłeś Rickowi?!- darł się szarpiąc go za bluzkę.
   - Masz ryj jakby cię w dzieciństwie z procy karmili.- Zakpił wokalista do którego nie docierały żadne słowa. Byli w tym momencie bezsilni. Rose prawie przewalał się po podłodze, a blat kuchenny wyglądał jak zakład rzeźni. Było już po godzinie 3 po południu a do kuchni jako ostatni przyszedł Saul. Gdy zobaczył kobrę i Axla z tasakiem w ręku wpadł w gniew jakiego żadko kiedy chłopcy byli światkami.

   - Zabiję cię kurwo jebana!- Wrzeszczał Hudson lecąc w stronę wokalisty. Duff i Izzy powstrzymali go od jakiego kolwiek okaleczania Rosa, trzymając go z całej siły. Valentina zaprowadziła rudego niczego nieświadomego do swojej sypialni i zamknęła na klucz.
 Po powrocie ujrzała jak gitarzysta płacze nad zwłokami, a Stradlin i McKagan uspokajają go i pocieszają. Węże były dla Saula jak rodzina, kochał i dbał o nie. Teraz liczyło się tylko jedno, przypierdolenie Axlowi prosto w ryj. Valentinie było naprawdę szkoda, była osobą wrażliwą i uczuloną na przemoc.

   - Ej wiecie gdzie jest Steven?- Wymamrotał Saul ocierając łzy.
   - Zaraz go poszukam tylko skoczę wyrzucić śmieci. Może wy też wyjdziecie na dwór to pochowacie tego biedaka?- Valentina.

 Slash przytaknął głową i razem we czwórkę wyszli na zewnątrz. Była piękna pogoda, dziewczyna widząc że nadjeżdża śmieciarka sprężyła się i szybko wysypała śmieci do ich kontenera. Gdy pojazd podjechał panowie podnieśli ogromny kosz i przyczepili do maszyny. Ona zaś wysypała zawartość kontenera do środka śmieciarki w której znajdowała się zgniatarka. Gdy śmieci wylatywały Valentina jako jedyna zauważyła jak ze śmietnika wypada Steven, trafiając w prost do środka pojazdu. Lecz zanim zawołała chłopców śmieciarka odjechała oddając tylko pusty kontener. Adler był tak pijany że postanowił zdrzemnąć się w śmietniku, a nie wiedząc o tym że akurat dziś zbierane są śmieci zasnął spokojnie i bez problemu. Trójka gitarzystów przybiegła na zawołanie dziewczyny i w czwórkę biegli jak najszybciej ścigając pojazd.

   - Proszę się zatrzymać!! Stać!- krzyknęła brunetka.
   - Czego?!- Ryknął oburzony kierowca wychylając się przez okno i wyłączając przy tym zgniatarkę.
   - Dzięki Bogu! Zaraz wracam.- Krzyknął z ulgą Duff po czym wspiął się po drabinie i skoczył we wnętrze śmieciarki. Za 5 minut wywlókł Popcorna, z którego spodni wysypywały sié śmieci. - To już wszystko. Miłego dnia życzymy.- Dodał, biorąc pijanego Stevena i przerzucając go przez prawe ramię.
   - Te gwiazdy, za grosz rozumu nie majo.- Wybełkotał sam do siebie wnerwiony facet i czym prędzej podjechał.

 Wszyscy więc udali się do domu. McKagan posadził Adlera na kanapie i przywalił mu po ryju.
 
   - Jeszcze minuta i by cie zgniatarka od śmieci zgniotła! Czaisz skurwysynie?! Jedna minuta kurwa! Jedna!- powtarzał ciągle, aby zrozumiał.
   - I nie mógłbym już pić?- Spytał przestraszony Steven ciut jeszcze pijany.
   - Ej paczajcie co znalazłem!- Piszczał także pijany Axl, wbiegając do pokoju z czerwonymi stringami na głowie. Saul chciał do niego podbiec i czym prędzej przypierdolić ale basista stał się dla niego przeszkodą.
   - Jak wylazłeś z tego jebanego pokoju?! I skąd to kurwa masz?!- Opieprzył go Izzy z niesmakiem patrząc na wokalistę.
   - Pod poduszką Saula a co kurwa?! Teraz są moje! Tylko moje!- Krzyknął uciekając w popłochu z pokoju. Wszyscy zaś zmierzyli Loczka spojrzeniem typu "WAT?".
   - Ej ludzie Saul jest dzisiaj wkurzony i smutny. Więc dajcie mu święty spokój- Valentina.
   - To może kupimy nowego co?- Spytał Duff.

 Saulowi najwidoczniej spodobał się owy pomysł i czym prędzej chciał zaciągnąć Izziego do samochodu. Lecz pojawił się pewien problem nie mieli go po ostatnim pobycie w Rainbow, więc taxówka była jedynym wyjściem z tej sytuacji. Wszyscy oprócz Axla i Adlera poszli po nowy zakup dla Hudsona.

   - Witam w czymś pomóc?- Spytała ponuro pracownica sklepu zoologicznego.
   - Szukamy węża, najlepiej pytona siatkowego. Ale poradzimy
sobie sami.- Tłumaczył Saul
rozglądając się po półkach.- Ojejku jejku jaki słodki! A któż to taki słodziak?- Podskoczył z zachwytem widząc piękny, młody okaz.- CHCE TEGO!- Zapiał jak mały, rozpieszczony
bachor przytykając twarz do szyby za którą znajdował się wąż.
   - Słodki... jak cukierek...- Wymamrotał Duff.
   - Uuu mogę być wujkiem?!- Wykrzyknął Izzy podbiegając i popychając Saula w celu zobaczenia owego zwierzęcia.
   - 99£ się należy.- Powiedziała znużona sklepowa.
   - Ale czy Axl się nie wścieknie? On nienawidzi węży.- Spytał basista płacąc i zerkając w stronę gitarzystów.
   - Pierdolić zdanie tego zabójcy!- Krzyknął Loczek wyjmując w tym samym czasie zwierzę.- Tak Leosiu? Kto jest taki cholernie piękny nio kto? Choć do mamusi.- Powiedział piskliwym i pieszczotliwym głosikiem.
   - Chodźcie, trzeba wracać, bo się jeszcze pozabijają obydwoje w tym domu.- Szepnął do Valentiny Duff, pchając Saula w stronę drzwi.
W drodze powrotnej parę osób przypałętało się i poprosiło o autograf. Nie byli oni w stanie odmówić fanom. Gdy mijali przedostatni zakręt Slash postanowił dać Izziemu zwierzę. Wąż od razu podpełznął do szyi gitarzysty. Jego mięśnie zaciskały się co spowodowało panikę u Stradlina:
   - Weź go bo mnie kurwa udusi!- Wypowiedział jakby ostatnim tchem.
   - Ale on cię przytula. Leoś lubi wujka Izziego prawda?- Saul.
   - Kurwa ja się duszę!
   - Slash idioto on go dusi i zaraz zabije. Ściągnij tego gada!- Rozkazał Duff. Loczek zdjął posłusznie Leona z purpurowego Stradlina.
   - Wow Leoś jest silny... ciut zbyt silny!- Rzekł gitarzysta powstrzymując się od ucieczki. Nie chciał tym sprawić przykrości kumplowi.
   - Wiadome po kim to odziedziczył.- Westchnął z dumą Slash.
   - Nie wysilaj się, nie po tobie.- Zaśmiał się McKagan.

  Już niedługo stali pod drzwiami. Valentina zadzwoniła dzwonkiem i oto otworzyli im Steven i Axl. Obydwoje trzymali w ręku po jednej golarce. To co ujrzeli gitarzyści i dziewczyna mogło świadczyć o tym iż są jeszcze porządnie nachlani.

  - Hahaha! Co to ma być?!- Krzyknął basista wijąc się ze śmiechu po ziemi.
  - O KURWA! KOSMICI, HAHHAHA!- Pisnął Izzy upadając na ziemię i lada chwila dołączając do Duffa.

 Powodem tych wszystkich kpin i dzikich śmiechów chłopców oraz artystki było to, że ów Pan Rose i Adler ogolili sobie brwi. Wyglądali wprost komicznie. Chyba tylko oni we dwoje nie wiedzieli, że są tak beznadziejnie śmieszni.





2 komentarze:

  1. Świetne <3 Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy ukaże się kolejna część? czekam od ponad miesiąca z niecierpliwością :C

    OdpowiedzUsuń