sobota, 26 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 8

    *Saul*


 Drzemałem smacznie w cieplutkim łóżku puki nie obudził mnie potworny, skrzeczący jęk tego rudego... uhg! Zaraz mu przyjebie.

   - AAAAAA!!! CO TO DO CHUJA JEST?!- Produkował się z samego rana Rose, stojąc przed lustrem w łazience i zwalając wszystko z
 szafki prosto na podłogę.- Jebane kurwy! Komu tak wesoło było?!- Tiaaak i te zaburzenia Axla. Nie dość że tęsknie za Rickiem to z samego rana jeszcze to.
   - Kurwa stul ten jebany ryj!- Krzyknął Duff ze swojego pokoju. Nie miałem pojęcia czy zareagować słowami czy przemocą fizyczną.
   - Zamknij tą gębę bo ci przypierdolę! I się skończy bal murzynów!- Usłyszałem Izziego, który jeszcze praktycznie spał. Czy  ten dom musi być taki porąbany?- pytałem sam siebie z rzalem patrząc w stronę łazienki.
   - KTO MI OGOLIŁ BRWI?! KTO?!- Teraz na korytarzu stało już dwóch idiotów: Steven lusterkiem w ręku oraz Rose tuż obok mojego pokoju. Przed oczami miałem obraz twarzy perkusisty. Fakt, wyglądał beznadziejnie.
   - SPOKÓJ DO CHOLERY! Debile jest godzina 6 rano! Wczoraj po pijaku se obydwoje brwi goliliście!- zagrzmiał Duffi
   - Co ty kurwa pierdolisz?!- Spytał oburzony Axl. Zaraz po tym słyszałem jak wokalista otwiera z hukiem drzwi od sypialni basisty.
   - Wynocha stąd zanim wezmę wiatrówkę.- zapewne miział się z Valentiną.
   - Jak ja będę wyglądał?! Jak klaun!- skarżył się.
   - Fascynujące. Dokończ za drzwiami!

 Nasz pęmp świata zaczął klnąć pod nosem, kopnął w futrynę i wyszedł z perkusistą. Zatrzasnął drzwi z taką siłą że niemal wypadły z zawiasów. Zastanawiam się czasem co takiego mu ktoś w życiu zrobił.
Wcisnąłem się w dzinsy oraz skórzany czarny pasek. Nic się nie zmieniło. Jak co dzień z rana nieprzyjemna atmosfera.
Za około godzinę wszyscy powstawali i razem weszliśmy do kuchni, byliśmy w szoku. Popcorn czytał gazetę i palił, to co zawsze. Rudzielec pił wodę. Mam zwidy- pomyślałem, oczy całkiem wyszły z orbit.

   - CZY TY PIJESZ WODĘ?- Spytałem z niedowierzaniem, rozszerzając buzię. Kierowało mną teraz tysiąc dziwnych uczuć czy myśli. Kto jak kto... ale on? Zawsze tylko łykał alkohol.
   - Tak? Zabronisz mi?- spuścił wzrok na mnie.
   - Łuuuuu! FANFARY STRZELAJĄ, STANIKI LATAJĄ!!! AXL NAPIŁ SIĘ ZWYKŁEJ WODY!- Dodał Izzy klaskając i wiwatując na cześć jakże niecodziennego wydarzenia. Rudzielec zmierzył nas obojętnym spojrzeniem.
   - I gdzie masz wiatrówkę? Co Duff?- Spytał kpiącym głosem wokalista.
   - A gdzie ty masz swoje brwi?- Odwarknął McKagan.
   - Hej.- do kuchni weszła laska Stevena. I w takich momentach gościowi współczuję...
   - No siemaneczko.- rozpromienił się Adler podrywając się z krzesła w jej stronę. Nie chce nawet wiedzieć co się stanie kiedy...
   - Czemu ty nie masz brwi?!- wybuchnęła piskiem Samanta. No i będzie wpierdol.- pomyślałem siadając na blat kuchenny nie
     spuszczając z oka tej dwójki.
   - Kochanie daj spokój.- byłem bliski płaczu... oczywiście ze śmiechu.
   - Mała teraz taka moda. Zobacz na Axla.- rzuciłem na luzie.
   - A mówiłam ci! Zostaw to świństwo!- ciągnęła dalej wymachując rękoma. A sama bierze here... Przeszyła Valentinę metalowym wzrokiem, co zobaczył każdy obecny w kuchni.
   - Jestem dziewczyną Duffa.- wyciągnęła pośpiesznie rękę i uśmiechnęła się. Coś czuję że nie przypadła jej do gustu obecność
     malarki.
   - Miło mi. Samanta.- nadal była zbulwersowana.
   - Ej wyluzuj kicia to tylko brwi.- uspokajał ją.- Zobacz!- na ich miejsce osunął bujną czuprynę.
   - Przecież i bez tego możecie się pieprzyć. Widzisz? Steven o to dba.- Duff zaśmiał się jak głupek. Jego także zmroziła
     spojrzeniem i chyba nie było mu już tak wesoło. Nerwowo wyszła z kuchni zostawiając za sobą jedynie zapach perfum. Ależ to
     śmierdzi.- odganiałem od siebie ten smród. Trzasnęła drzwiami, zaraz potem widzieliśmy ją przez okno z miną o jakiej nam się nie
     śniło. Nastała cisza.
   - Jesteś z siebie zadowolony?- Spytał Steven patrząc się na basistę z nie wiadomo jaką grozą w oczach. Kładąc gazetę na stół
     wyszedł z pomieszczenia. Wszyscy zamarli w bezruchu obserwując kaprys perkusisty.
   - Hahaha co to było?! Piona!- Izzy odkąd to siedział cichutko dostał wylewu śmiechu, a moje wargi uległy uśmiechowi a zaraz potem
     roześmianiu się. Po środku stała Valentina która kompletnie nie zajarzyła o co nam chodzi albo po prostu jest "za poważna".
   - Ej a tobie co?- Axl trzymał się za brzuch i tupał o podłogę trampkami. Temu po mimo i brwi było teraz nad wyraz wesoło.
   - Jesteście niedojrzali.- A mówiłem. Jest "za poważna".
   - Ej, a tak odbiegając od tematu... Głodny jestem...- przyznał się Izzy wlepiając we mnie oczy. Zajrzał do środka lodówki.
   - Może mam ci jeszcze gotować, co?- spytałem przypalając papierosa.
   - Byłoby nad wyraz miło.- wyszczerzył się sztucznie.
-------

 W końcu Greece zrobiła śniadanie, Axl zniknął gdzieś na dobre a po Popcornie także ślad zaginął.

 (...)

  - CO ZROBIŁEŚ?!- Wszyscy jednocześnie wstali z kanapy i wytrzeszczyli oczy w stronę rudego. Steven i Duff zakrztusili się piwem.
  - Kupiłem dom!- pisnął wyluzowany i zadowolony z siebie siadając na kanapie zakładając nogę na
    nogę.- To co obejrzymy meczyk?- podrzucał w ręku pilot i zachęcająco spoglądał na przyjaciół.
  - Axl?! Zdajesz sobie z tego sprawę że TY SAM kupiłeś chałupę?!- Slash odgarnął włosy na bok aby Rose zobaczył jego złość w oczach.
  - Nie wiem jak ty ale ja się stąd nie ruszę.- Izzy był pewny i przekonany że wokaliście nie uda się przeprowadzić zamierzonego
    celu. Rudzielec poderwał się z miejsca i pobiegł w stronę kuchni. Przyniósł gazetę i zaczął szybko brzewracać strony.
  - Ehem- zakasłał.- Cytuję: W Los Angeles w Stanie California na sprzedaż został wystawiony dom. Mieści się on przy ulicy Greenbrot 12. Niegdyś zamieszkiwana przez zespół rockowy. Telefon.: 551-546-5...
  - Co?!- przerwał mu Duff.- Stary! Wiadome że to burdel i stajnia ale bez przesady...
  - Da się mieszkać.- dodał Steven.- A po za tym nie szkoda ci tego?
  - Że niby tej ruiny? Gdzie tam.- odparł machając ręką na to wszystko.- Jutro pojedziecie zobaczyć dasz domek.- uśmiechnął się
    przerzucając kanały w telewizji. Nagle zgasło światło.
  - Cholera.- McKagan szepnął bezsilnie.
  - No i widzicie sami.- rudy odparł gdzieś w ciemnościach. Zaraz potem Duff poczuł na swoim ramieniu włosy Valentiny przytulającej
    się do niego, żeby się gdzieś nie zapodziać.
  - Pierdolić to. Kiedy ta przeprowadzka?- Izzy.
  - Dzisiaj jest... wtorek. Więc za dwa dni.

 Po 15 minutach dom znów rozbłysnął światłami. Axl kimnął się po ciężkim, choć udanym dniu z miłym uśmiechem na twarzy. Reszta zaś
siedziała do godziny 3 i oglądała horrory. Zajadając się popcornem, chipsami i popijając colą bądź piwem.

------------------------

 Duff*

 Przez cały niemal film Kotek wtulał się we mnie. Jeżeli dla niej jest straszne to jak facet zszywa ludziom usta to... niech będzie.
Nieco mnie to śmieszyło ponieważ ¾ seansu przesiedziała z głową wtuloną w moją klatkę piersiową.
 
   - Co strach przeleciał?- spytałem ze zadziornym uśmieszkiem na twarzy otulając ją brązowym kocem.
   - Zamknij się!- Izzy nie odlepiając wzroku od telewizji. Zapychał się batonem.
   - Bardzo śmieszne.- szepnęła oburzonym głosem patrząc mi w oczy. Popatrzyłem w nie dłuższą chwilę i pocałowałem w zimny nosek.
     Odkąd nawalony Axl przyszedł do domu myślałem o całej tej sprawie. Kurwa lubiłem nasze mieszkanie. Te wszystkie imprezy i nasze
     pierwsze piosenki. Jakoś mi zaimponował. Cholera. Ale co zrobić. Kwiatuszek usnął, przyciszyłem nieco film tak żeby w trakcie
     jej słodkiego snu nagle nie zawyło jakieś zdzieranie gardła w tym pudle. Delikatnie podniosłem się z kanapy a zaraz potem
     wziąłem moją śpiącą królewnę na ręce i zaniosłem do sypialni. Powieki same mi się zamykały. Położyłem się spać w ubraniach i
     objąłem swoją drugą połówkę.

   ------------------------

 *Adler*

 Wstając z łóżka ubrałem białą bluzkę i dżinsy. Umyłem się i wypachniłem. Zszedłem do kuchni. Zrobiłem śniadanie, nareszcie wyprzedzając Valentinę. Muszę
dzisiaj jechać do Samanty. Wiem kupię kwiaty i przeproszę ją za tych dupków! Pójdziemy do restauracji i wszystko będzie okay.- rozmyślałem robiąc tosty. Jezu jakim to trzeba być popierdolonym żeby ogolić brwi... ja niemogę.- pukałem się palcem w czoło
   - Wstawać!- wydarłem się na całe mieszkanie. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nakładałem jedzenie na talerze.
   - A ty gdzie lecisz?- Duff przeginał się w progu patrząc na mnie z nie wyrazem.
   - Do dziewczyny.- odpowiedziałem pośpiesznie.- Dzisiaj jesteście w domu sami.- dodałem sięgając po portfel i zaglądając do jego
     środka. Pustka.
   - Żeby zadowolić kobietę nie starczy ci 10 dolców.- prychnął śmiechem.- Masz.- uśmiechnął się wręczając mi w dłoń pogniecione
     banknoty, które wyjął z tylnej kieszeni spodni.
   - Wielkie dzięki.- podziękowałem klepiąc go po plecach i szybko wyszedłem z domu.

 Dobra. Przeprosić, przytulić, pocałować, dać kwiaty, zabrać na żarcie i to chyba tyle.- recytowałem w drodze do domu dziewczyny.
Pociły mi się ręce i byłem trochę zdenerwowany.

   - Samanta!- Jej starsza siostra otworzyła mi drzwi.- Wejdź proszę.- powiedziała uśmiechając się.
   - Nie Eliza nie dzisiaj.- Odwzajemniłem uśmiech. Zatrzymałem resztki manier i zachowywałem się jak najgrzeczniej mogłem.
   - Czego tutaj chcesz?- w progu ujrzałem dziewczynę. Z jej oczu odczytywałem że chyba nie chce mnie wcale widzieć.
   - To ja spadam. Hej Steven.- pomachała mi przez ramię, chyba zrozumiała, że sytuacja jest napięta.
   - Siemanko.- Odpowiedziałem. Spojrzałem na blondynkę. Przecież nigdy się nie gniewaliśmy, jeszcze nigdy nie widziałem żeby się tak wściekła.- Wiem że jesteś na mnie zła i na resztę też ale...- przełknąłem głośno ślinę. A ona uniosła grymaśnie brew.- Kocham Cię.- wypowiedziałem wyciągając zza pleców potężny bukiet tulipanów. Jej ulubione. Samanta odgarnęła moją ręke.
   - Steven mi nie są potrzebne jakieś durne kwiatki.- Nie zmieniła nadal tonu ani miny. No to teraz jestem udupiony.- Pomyślałem. Mój wyraz twarzy posmutniał.- Wystarczysz mi Ty.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Straciła grunt pod nogami, teraz wisiała w
     moich objęciach.
   - Wiesz dawno tego nie robiliśmy.- po minucie ciszy w końcu przemówiłem.
   - Ale czego?- spytała patrząc się w moje oczy z niepewnością.
   - Kolacja!- wybuchnąłem z zadowoleniem.- No wiesz randka.- dodałem otwierając przed nią drzwi od auta.

 Było wspaniale, faktycznie mało czasu spędzaliśmy w ten sposób. Nie przeszkadzały mi nawet kamery i redaktorzy kręcący się wokół.

------------------ ---------  ----------------------

*Duff*

   - Wiesz co?
   - Hmm?
   - Kocham Cię.- wyznałem jej dzisiaj już po raz 2.
Szliśmy uliczkami pobliskiego parku, trzymałem
jej dłoń. Letni wiatr wiał nam w
     plecy.
   - Też Cię kocham.- zaśmiała się opierając się o mnie. Było już ciemno, godzina 9 wieczorem.
   - Ale nie przypuszczałem że w ciągu... 7 dni ty też coś do mnie poczujesz i to tak szybko wszystko się stało.- powiedziałem
     nieśmiało.
   - Jeżeli ktoś rozmawia otwarcie i bez problemu przez te 7 dni po całe długie godziny? Jest to możliwe.- odwzajemniła mi uśmiech.
   - Wiesz kiedy po raz pierwszy Cię spotkałem. – Uśmiechnąłem się ciepło. – Poczułem że jesteś wyjątkowa. Pewnie myślisz, że mówiłem
     to wielu dziewczynom, ale tym razem to jest zupełnie co innego. Te wszystkie tutaj to tanie dziwki i szmaty. Są pierwsze do
     seksu. A ty? Wręcz przeciwnie. Nie muszę Ci przypominać tego jak mnie unikałaś. A w tym mieście to rzadkość żeby jakaś
     dziewczyna nie wpakowała się komuś sławnemu do łóżka. A to mnie naprawdę ujęło, bo nikt inny oprócz ciebie jeszcze tego nie
     zrobił. Nie odmówił. Ty nie musisz paradować się po świeżym powietrzu w stringach i
     miniówce, mieć silikonowych cycków. Uwodzisz tajemniczością i niewinnością. Jesteś słodka i skryta...- Valentina z ciekawością słuchała tych wszystkich rzeczy. Spociły mi się dłonie... kurwa no.- Ale wiedz jedno, że naprawdę cię kocham.- dodałem.
   - Jesteś słodki.- zaśmiała się z moich rumieńców na twarzy.
   - Jest już późno, idźmy do domu.- podsunąłem widząc jak jej oczy robią się śpiące.- Wskakuj.- zatrzymałem się plecami do niej i
     nachyliłem się lekko. Obejrzałem się przez ramię na Valentinę. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie.- No dawaj.- zaśmiałem się
     na widok jej miny.
   - O nie nie nie.- wymachiwała rękoma.
   - Bez.- przerwałem zdanie podnosząc ją na ręce kiedy zaczęła piszczeć. Kurwa i to niespodziewanie głośno! Ptaki siedzące na
     pobliskich drzewach odleciały z hukiem.- Co jest?!- spytałem łapiąc się za głowę i szybko odstawiając brunetkę na nagrzany
     słońcem chodnik. Może coś z nogą?- Valentina?- spytałem z obawą w głosie.
   - Nie, jestem za gruba.- powiedziała stanowczo. Wat the fuck?! Dziewczyno ty ważysz zaledwie może 40 kilo?!-myślałem przez chwilę.
   - Posłuchaj mnie teraz.- przybliżyłem się do niej, moja dłoń powędrowała na jej talię a oczy utkwiły w jej pięknych  ślepiach.- Nigdy tak przy mnie nie mów. Bo aż mnie nosi kiedy gadasz takie  bzdety.


   - Posłuchaj mnie teraz.- przybliżyłem się do niej, moja dłoń                                                                  powędrowała na jej talię a oczy utkwiły w jej pięknych  ślepiach.                                              
    - Nigdy tak przy mnie nie mów. Bo aż mnie nosi kiedy gadasz takie bzdety.- rozkazałem.- Rozumiesz? Nie musisz być  super modelką!                                                
Bo dla mnie jesteś wyjątkowa taka jaka jesteś.- pocałowałem ją powoli. Udaliśmy się ścieżką i faktycznie moje tłumaczenia podziałały, siedziała mi na barana przez całą drogę powrotną.




- Siems!- Adler. A wchodząc do domu modliłem się żeby któryś z nich nas nie zauważył.
   - Hej.- odpowiedziałem znużony stawiając Valentinę na podłogę.
   - Co taki ponurak?- spytał podejrzewając chyba że nie mam z nikim ochoty gadać. Oprócz najbliższej mi tutaj osoby.
   - Wiesz... Duffi chciał się wczmychnąć do domu po cichu.- zza pleców usłyszałem jej słodki głosik.
   - No patrz.- uniósł brwi i pokołysał się.- Cały misterny plan... poszedł w pizdu.- zażartował.
   - Kto to?!- z salonu dochodziło zdzieranie gardła Slasha. Axl i Izzy siedzieli na podłodze z piwem w ręku a Loczek coś sobie
     brzdąkał.
   - Pijesz?- spytał Stardlin wymachując ku mnie butelką z alkoholem.
   - Ja idę spać to nary.- Valentina opuściła pomieszczenie udając się w stronę schodów. Pobiegłem za nią i ucałowałem w
     usta.
   - Kocham Cię, śpij dobrze.- szepnąłem. Wróciłem z powrotem do małego salonu.
   - No raczej.- odpowiedziałem śmiejąc się i dołączając do chłopaków, siadając obok Hudsona na kanapie. Uświadomiłem sobie jedną z  najgorszych rzeczy. Jutro wyjeżdżamy. A ja jestem nie spakowany.- zaniemówiłem i po chwili bezczynnego siedzenia i namyślania się pobiegłem na górę, oznajmiając im wcześniej że nie dzisiaj. Spakowałem sprzęt, ciuchy i inne pierdoły do 3 walizek
     w ciągu 4 godzin. Valentina wyrobiła się z tym już wczoraj. Czy ja muszę odkładać wszystko na potem?

-------------------------------


   -  Slash zostaw te węże wreszcie i zapierdalaj na dół!!! – Wrzasnął Izzy, który właśnie wparował mi do pokoju.
   - Nie drzyj japy, kurwa! Stoisz prawie przede mną, słyszę przecież! Nie ruszę się bez Benka!- postawił twardo.
   - Boże właź do samochodu!- Axl siedział w środku.- Ten idiota ma tego twojego "pupila" Kurwa za grosz zaangażowania! Zaraz komuś przypierdolę! Nie mam brwi i jeszcze kurwa spuźnimy się na spotkanie z Emmą! - Wpadł w furię rudzielec przywalając nogą porządnie o siedzenie przed nim, dając przy tym mocnego mocnego kopa Duffowi prosto w głowę.
   - Uspokój się!- Podniósł głos McKagan zrywając się z miejsca i łapiąc za bluzkę wkurwionego na tyle Rosa. Valentina nie zważając na tą sytuację czytała książkę siedząc tuż obok tej dwójki zwinięta jak w kłębek na siedzeniu.
   - Ja jestem kurwa oazą spokoju! Jak kwiat lotosu na jebanej tafli jeziorka!- usłyszała zza siebie. Izzy i panna Greece stracili dotychczasową nadzieję na spokojną jazdę wolną od pisków. I pomyśleć
że wynajęty przez nich busik jest na tyle duży, a chaos tak czy siak ktoś czyli Axl musi wywołać doszczędnie.
   - Już jestem!- powiadomił wszystkich wesoło Slash
 
 Wkrótce wyjechali ze smętnymi minami, z trudem opuszczając dom. Duff i Valentina siedzieli razem na dwu-osobowym siedzeniu, wtulając się w siebie. Wokalista siedzący za nimi, całkiem sam postanowił wdać się parze w nerwy. Przecisnął więc swój kudłaty łeb
pomiędzy fotelami. W tym samym momencie para była w trakcie pocałunku.
   - Axl wypiepszaj mi z tym szkaradnym ryjem do tyłu!- McKagan miał ochotę najlepiej wyjebać go przez okno.
   - Kwiatuszku spokojnie. On chce tylko z nami porozmawiać.- Uspokajała go Valentina, zasłaniając twarz rudzielca przed porządnym koksem od blondyna.
   - No właśnie.- Krzyknął uradowany Rose wskakując między nich i rozpychając się łokciami w ten sposób, że basista prawie
    "całował" szybę, a ona zaś prawie spadała z siedzenia. Wokalista położył nogi na zagłówku krzesła i przeciągnął się obejmując
     przy tym Panne Greece. Nie ukrywajmy tego że gdy zobaczył to jej chłopak atmosfera zmieniła się na gorsze.
  - Spieprzaj z łapami od Valentiny krowi odbycie!- wnerwiony i cały czerwony McKagan wypychając Axla z taką siłą że ten przeleciał przez nogi dziewczyny i wylądował tyłkiem prosto na podłogę.
  - Spokój do jasnej cholery! Zaraz będziecie zapierdalać na własnych nogach!- Wrzasnął Izzy gwałtownie hamując, co sprawiło, że wokalista zjechał z tyłu na przód auta i przywalił prosto w jego siedzenie. Słychać było donośny śmiech Loczka.

 Cała podróż trwała ok. 10 minut. Wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni że pozostaną w tym samym mieście, z początku zaś myśleli, że przeprowadzka potrwa 2h. Kiedy dojechali na miejsce czekała już tam na nich znajoma blondynki. Gdy Saul i Steven zobaczyli Emmę, (prawnika) od razu poderwali się z miejsca i wybiegli z samochodu. Rzuciła się im w ramiona cała drżąca i niedowierzająca na własne oczy. Loczek skożystał z okazji i chwycił szatynkę za tyłek. Następnie Axl omówił z nią sprawę sprzedarzy.

Kiedy wszyscy przekroczyli próg ogromnych drzwi byli w szoku. Sam widok z zewnątrz wywarł na
nich wielkie wrażenie, ale wewnętrzny
powalił ich na kolana. Był to ogromy biały dwu-piętrowy dom ze strychem. Kuchnia wyposażona w  duży blat kuchenny, piekarnik, ogromną lodówkę, całe to pomieszczenie było duże oraz ubrane w ciepłe barwy i napełniło Valentinę przyjaznym doznaniem, od dziecka była związana z tym miejscem. Pierwszy salon zaś przystrojony były trzema szerokimi kanapami. W ścianie widniał kominek a pod nim długo-włosy, wielki dywan. Axl parsknął śmiechem gdy spojrzał na Adlera.- Hahah Popcorn znalazł se dziołche!- piszczał wijąc się ze śmiechu. Nie ukrywajmy ale perkusista sam ma dywan na klatce piersiowej. Ściany przybierały kolory bordu oraz brązu. Rose był
wprost zakochany w owym przytulnym salonie. Drugi jednak w był w stylu luksusowym o ścianach berzowych. Na ścianie przestronnego korytarza znajdowało się duże akwarium. Ryby ogromne i kolorowe. Ewidentnie gdy zobaczył je perkusista jego szeroki uśmiech na twarzy dawał reszcie do myślenia że ów pan Adler był zakochany tym widokiem.
 Sypialnie na drugim piętrze były przytulne i w każdej stało dwu-osobowe łóżko oraz ogromna szafa. W domu znajdowały się także dwie
łazienki wyposażone w dość duże wanny i prysznice. Na ścianach widniały ogromne lustra rozchodzące się na całą ich powierzchnię.
Za domem znajdował się taras który przyozdobiony był doniczkami z pięknymi kwiatami oraz stołem mieszczącym sporo osób, a tuż naprzeciw niego największy punkt zainteresowania. Basen sięgający rozpiętością do 7 metrów i głębokością 2 metrów
Od strony tarasu.
wokół którego znajdowały się leżaki i małe stoliki. Saul i Axl po zobaczeniu owego cuda rozpędzając się i wskakując z hukiem do wody ochlapali zachwycone mieszkaniem pozostałe osoby. Duff był tak szczęśliwy że nawet nie podniósł głosu tylko śmiał się w najlepsze. Włosy Slasha dotychczas puszyste obciekały wodą. A więc posiadłość wyposażona była w dwie łazienki, ogromne salony, kuchnie, 7 sypialni, jadalnie, wielki hol, strych, basen, garaż i taras. Trzeba pamiętać i o tym że o taki dom nie było dosyć łatwo. Zostali prawie bez grosza. Nie dało się opisać całej tej radości, wiwatów i okrzyków.
 Stradlin, Duff, Valentina i Emma pojechali złożyć papiery i załatwić sprawy dotyczące mieszkania. Wrócili około 8 wieczorem, a gdy mijali pobliski klub Whisky zobaczyli jak na jego dachu siedzi sam Rose zwinięty w kulkę. Wyglądał jakby bał się czegoś lub kogoś.
Wytrzeszczyli oczy.

  - Axl skurwysynie jak tam wlazłeś?! Złaź!- Zaśmiał się Stradlin podbiegając do budynku.
    - Te niebieskie małpy chcą mnie zabić! Valentina uważaj ten pieprzony stwór zjada ci głowę!- Darł się panikując, wyrywając sobie włosy oraz biegając i krążąc w kółko. We trójkę nie wiedzieli czy to tak naprawdę żarty czy kolejny napad paniki i prochów.
    - Co on pieprzy?- Spytał z dziwną miną Duff spoglądając na swoją dziewczynę. Po czym dodał.- Ile żeś się nawpierdalał tych dragów?!
    - Duff wyssą twój mózg!- Wrzeszczał Axl uciekając przed Izzym który wszedł już na dach i usiłował złapać naćpanego wokalistę. Z takim jak on nie problem o rozrywkę, ale teraz przesadził. Gdy upłynęło 10 minut wydzierania się i gonitwy za rudzielcem w końcu został schwytany.

 McKagan i gitarzysta zanieśli na rękach wyrywającego się Rosa prosto do domu, który znajdował się o 20 metrów dalej. Fakt była to krótka droga do pokonania, ale wydzierający się na calą okolicę debil? Dla Izziego trwało to wiecznie. Wieczór wszyscy spędzili na rozpakowywaniu się i kłutni o pokoje. W noc balowali jak mało kto. Opijali mieszkanie i dotychczasowe szczęście które ich
spotkało. Valentina po raz pierwszy spróbowała alkoholu, na co Slash ze szczęścia zacierał ręce. Axl natomiast zrobił wielką awanturę zlatując ze schodów a za jego placami pełzał wąż. Znając jego potworne możliwości... Jak to Axl skoczył na stół. Powodem paniki było to, że jego oczy odbierały węża Saula jako "bazyliszka". Chwycił więc tależ i zasłonił twarz.
  
   - Nie patrzyć mu w ślepia!- Powtarzał niemal na bezdechu.
   - Odpierdol się kutasie od mojego Leona.- Saul stracił resztki wiary w ten dom i tym samym w lokatorów. McKagan zaśmiał się pod nosem, chwycił rudego i powlukł go za sobą, znikając za ścianą salonu.  Axl spędził noc w garażu. O godzinie 4 nad ranem prawie wszyscy udali się do łóżek pijani. Steven zasnął w korytarzu, Izzy zaś
upity w swojej sypialni

________________________________________

A oto rozdział 8 :) Przepraszam najmocniej za moją długą nieobecność, postaram się nadgonić zaległości wrzucając częściej nowe rozdziały ;) / Duffowa