Drzemałem smacznie w cieplutkim łóżku puki nie obudził mnie potworny, skrzeczący jęk tego rudego... uhg! Zaraz mu przyjebie.
- AAAAAA!!! CO TO DO CHUJA JEST?!- Produkował się z samego rana Rose, stojąc przed lustrem w łazience i zwalając wszystko z
szafki prosto na podłogę.- Jebane kurwy! Komu tak wesoło było?!- Tiaaak i te zaburzenia Axla. Nie dość że tęsknie za Rickiem to z samego rana jeszcze to.
- Kurwa stul ten jebany ryj!- Krzyknął Duff ze swojego pokoju. Nie miałem pojęcia czy zareagować słowami czy przemocą fizyczną.
- Zamknij tą gębę bo ci przypierdolę! I się skończy bal murzynów!- Usłyszałem Izziego, który jeszcze praktycznie spał. Czy ten dom musi być taki porąbany?- pytałem sam siebie z rzalem patrząc w stronę łazienki.
- KTO MI OGOLIŁ BRWI?! KTO?!- Teraz na korytarzu stało już dwóch idiotów: Steven lusterkiem w ręku oraz Rose tuż obok mojego pokoju. Przed oczami miałem obraz twarzy perkusisty. Fakt, wyglądał beznadziejnie.
- SPOKÓJ DO CHOLERY! Debile jest godzina 6 rano! Wczoraj po pijaku se obydwoje brwi goliliście!- zagrzmiał Duffi
- Co ty kurwa pierdolisz?!- Spytał oburzony Axl. Zaraz po tym słyszałem jak wokalista otwiera z hukiem drzwi od sypialni basisty.
- Wynocha stąd zanim wezmę wiatrówkę.- zapewne miział się z Valentiną.
- Jak ja będę wyglądał?! Jak klaun!- skarżył się.
- Fascynujące. Dokończ za drzwiami!
Nasz pęmp świata zaczął klnąć pod nosem, kopnął w futrynę i wyszedł z perkusistą. Zatrzasnął drzwi z taką siłą że niemal wypadły z zawiasów. Zastanawiam się czasem co takiego mu ktoś w życiu zrobił.
Wcisnąłem się w dzinsy oraz skórzany czarny pasek. Nic się nie zmieniło. Jak co dzień z rana nieprzyjemna atmosfera.
Za około godzinę wszyscy powstawali i razem weszliśmy do kuchni, byliśmy w szoku. Popcorn czytał gazetę i palił, to co zawsze. Rudzielec pił wodę. Mam zwidy- pomyślałem, oczy całkiem wyszły z orbit.
- CZY TY PIJESZ WODĘ?- Spytałem z niedowierzaniem, rozszerzając buzię. Kierowało mną teraz tysiąc dziwnych uczuć czy myśli. Kto jak kto... ale on? Zawsze tylko łykał alkohol.
- Tak? Zabronisz mi?- spuścił wzrok na mnie.
- Łuuuuu! FANFARY STRZELAJĄ, STANIKI LATAJĄ!!! AXL NAPIŁ SIĘ ZWYKŁEJ WODY!- Dodał Izzy klaskając i wiwatując na cześć jakże niecodziennego wydarzenia. Rudzielec zmierzył nas obojętnym spojrzeniem.
- I gdzie masz wiatrówkę? Co Duff?- Spytał kpiącym głosem wokalista.
- A gdzie ty masz swoje brwi?- Odwarknął McKagan.
- Hej.- do kuchni weszła laska Stevena. I w takich momentach gościowi współczuję...
- No siemaneczko.- rozpromienił się Adler podrywając się z krzesła w jej stronę. Nie chce nawet wiedzieć co się stanie kiedy...
- Czemu ty nie masz brwi?!- wybuchnęła piskiem Samanta. No i będzie wpierdol.- pomyślałem siadając na blat kuchenny nie
spuszczając z oka tej dwójki.
- Kochanie daj spokój.- byłem bliski płaczu... oczywiście ze śmiechu.
- Mała teraz taka moda. Zobacz na Axla.- rzuciłem na luzie.
- A mówiłam ci! Zostaw to świństwo!- ciągnęła dalej wymachując rękoma. A sama bierze here... Przeszyła Valentinę metalowym wzrokiem, co zobaczył każdy obecny w kuchni.
- Jestem dziewczyną Duffa.- wyciągnęła pośpiesznie rękę i uśmiechnęła się. Coś czuję że nie przypadła jej do gustu obecność
malarki.
- Miło mi. Samanta.- nadal była zbulwersowana.
- Ej wyluzuj kicia to tylko brwi.- uspokajał ją.- Zobacz!- na ich miejsce osunął bujną czuprynę.
- Przecież i bez tego możecie się pieprzyć. Widzisz? Steven o to dba.- Duff zaśmiał się jak głupek. Jego także zmroziła
spojrzeniem i chyba nie było mu już tak wesoło. Nerwowo wyszła z kuchni zostawiając za sobą jedynie zapach perfum. Ależ to
śmierdzi.- odganiałem od siebie ten smród. Trzasnęła drzwiami, zaraz potem widzieliśmy ją przez okno z miną o jakiej nam się nie
śniło. Nastała cisza.
- Jesteś z siebie zadowolony?- Spytał Steven patrząc się na basistę z nie wiadomo jaką grozą w oczach. Kładąc gazetę na stół
wyszedł z pomieszczenia. Wszyscy zamarli w bezruchu obserwując kaprys perkusisty.
- Hahaha co to było?! Piona!- Izzy odkąd to siedział cichutko dostał wylewu śmiechu, a moje wargi uległy uśmiechowi a zaraz potem
roześmianiu się. Po środku stała Valentina która kompletnie nie zajarzyła o co nam chodzi albo po prostu jest "za poważna".
- Ej a tobie co?- Axl trzymał się za brzuch i tupał o podłogę trampkami. Temu po mimo i brwi było teraz nad wyraz wesoło.
- Jesteście niedojrzali.- A mówiłem. Jest "za poważna".
- Ej, a tak odbiegając od tematu... Głodny jestem...- przyznał się Izzy wlepiając we mnie oczy. Zajrzał do środka lodówki.
- Może mam ci jeszcze gotować, co?- spytałem przypalając papierosa.
- Byłoby nad wyraz miło.- wyszczerzył się sztucznie.
-------
W końcu Greece zrobiła śniadanie, Axl zniknął gdzieś na dobre a po Popcornie także ślad zaginął.
(...)
- CO ZROBIŁEŚ?!- Wszyscy jednocześnie wstali z kanapy i wytrzeszczyli oczy w stronę rudego. Steven i Duff zakrztusili się piwem.
- Kupiłem dom!- pisnął wyluzowany i zadowolony z siebie siadając na kanapie zakładając nogę na
nogę.- To co obejrzymy meczyk?- podrzucał w ręku pilot i zachęcająco spoglądał na przyjaciół.
- Axl?! Zdajesz sobie z tego sprawę że TY SAM kupiłeś chałupę?!- Slash odgarnął włosy na bok aby Rose zobaczył jego złość w oczach.
- Nie wiem jak ty ale ja się stąd nie ruszę.- Izzy był pewny i przekonany że wokaliście nie uda się przeprowadzić zamierzonego
celu. Rudzielec poderwał się z miejsca i pobiegł w stronę kuchni. Przyniósł gazetę i zaczął szybko brzewracać strony.
- Ehem- zakasłał.- Cytuję: W Los Angeles w Stanie California na sprzedaż został wystawiony dom. Mieści się on przy ulicy Greenbrot 12. Niegdyś zamieszkiwana przez zespół rockowy. Telefon.: 551-546-5...
- Co?!- przerwał mu Duff.- Stary! Wiadome że to burdel i stajnia ale bez przesady...
- Da się mieszkać.- dodał Steven.- A po za tym nie szkoda ci tego?
- Że niby tej ruiny? Gdzie tam.- odparł machając ręką na to wszystko.- Jutro pojedziecie zobaczyć dasz domek.- uśmiechnął się
przerzucając kanały w telewizji. Nagle zgasło światło.
- Cholera.- McKagan szepnął bezsilnie.
- No i widzicie sami.- rudy odparł gdzieś w ciemnościach. Zaraz potem Duff poczuł na swoim ramieniu włosy Valentiny przytulającej
się do niego, żeby się gdzieś nie zapodziać.
- Pierdolić to. Kiedy ta przeprowadzka?- Izzy.
- Dzisiaj jest... wtorek. Więc za dwa dni.
Po 15 minutach dom znów rozbłysnął światłami. Axl kimnął się po ciężkim, choć udanym dniu z miłym uśmiechem na twarzy. Reszta zaś
siedziała do godziny 3 i oglądała horrory. Zajadając się popcornem, chipsami i popijając colą bądź piwem.
------------------------
Duff*
Przez cały niemal film Kotek wtulał się we mnie. Jeżeli dla niej jest straszne to jak facet zszywa ludziom usta to... niech będzie.
Nieco mnie to śmieszyło ponieważ ¾ seansu przesiedziała z głową wtuloną w moją klatkę piersiową.
- Co strach przeleciał?- spytałem ze zadziornym uśmieszkiem na twarzy otulając ją brązowym kocem.
- Zamknij się!- Izzy nie odlepiając wzroku od telewizji. Zapychał się batonem.
- Bardzo śmieszne.- szepnęła oburzonym głosem patrząc mi w oczy. Popatrzyłem w nie dłuższą chwilę i pocałowałem w zimny nosek.
Odkąd nawalony Axl przyszedł do domu myślałem o całej tej sprawie. Kurwa lubiłem nasze mieszkanie. Te wszystkie imprezy i nasze
pierwsze piosenki. Jakoś mi zaimponował. Cholera. Ale co zrobić. Kwiatuszek usnął, przyciszyłem nieco film tak żeby w trakcie
jej słodkiego snu nagle nie zawyło jakieś zdzieranie gardła w tym pudle. Delikatnie podniosłem się z kanapy a zaraz potem
wziąłem moją śpiącą królewnę na ręce i zaniosłem do sypialni. Powieki same mi się zamykały. Położyłem się spać w ubraniach i
objąłem swoją drugą połówkę.
------------------------
*Adler*
Wstając z łóżka ubrałem białą bluzkę i dżinsy. Umyłem się i wypachniłem. Zszedłem do kuchni. Zrobiłem śniadanie, nareszcie wyprzedzając Valentinę. Muszę
dzisiaj jechać do Samanty. Wiem kupię kwiaty i przeproszę ją za tych dupków! Pójdziemy do restauracji i wszystko będzie okay.- rozmyślałem robiąc tosty. Jezu jakim to trzeba być popierdolonym żeby ogolić brwi... ja niemogę.- pukałem się palcem w czoło
- Wstawać!- wydarłem się na całe mieszkanie. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nakładałem jedzenie na talerze.
- A ty gdzie lecisz?- Duff przeginał się w progu patrząc na mnie z nie wyrazem.
- Do dziewczyny.- odpowiedziałem pośpiesznie.- Dzisiaj jesteście w domu sami.- dodałem sięgając po portfel i zaglądając do jego
środka. Pustka.
- Żeby zadowolić kobietę nie starczy ci 10 dolców.- prychnął śmiechem.- Masz.- uśmiechnął się wręczając mi w dłoń pogniecione
banknoty, które wyjął z tylnej kieszeni spodni.
- Wielkie dzięki.- podziękowałem klepiąc go po plecach i szybko wyszedłem z domu.
Dobra. Przeprosić, przytulić, pocałować, dać kwiaty, zabrać na żarcie i to chyba tyle.- recytowałem w drodze do domu dziewczyny.
Pociły mi się ręce i byłem trochę zdenerwowany.
- Samanta!- Jej starsza siostra otworzyła mi drzwi.- Wejdź proszę.- powiedziała uśmiechając się.
- Nie Eliza nie dzisiaj.- Odwzajemniłem uśmiech. Zatrzymałem resztki manier i zachowywałem się jak najgrzeczniej mogłem.
- Czego tutaj chcesz?- w progu ujrzałem dziewczynę. Z jej oczu odczytywałem że chyba nie chce mnie wcale widzieć.
- To ja spadam. Hej Steven.- pomachała mi przez ramię, chyba zrozumiała, że sytuacja jest napięta.
- Siemanko.- Odpowiedziałem. Spojrzałem na blondynkę. Przecież nigdy się nie gniewaliśmy, jeszcze nigdy nie widziałem żeby się tak wściekła.- Wiem że jesteś na mnie zła i na resztę też ale...- przełknąłem głośno ślinę. A ona uniosła grymaśnie brew.- Kocham Cię.- wypowiedziałem wyciągając zza pleców potężny bukiet tulipanów. Jej ulubione. Samanta odgarnęła moją ręke.
- Steven mi nie są potrzebne jakieś durne kwiatki.- Nie zmieniła nadal tonu ani miny. No to teraz jestem udupiony.- Pomyślałem. Mój wyraz twarzy posmutniał.- Wystarczysz mi Ty.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Straciła grunt pod nogami, teraz wisiała w
moich objęciach.
- Wiesz dawno tego nie robiliśmy.- po minucie ciszy w końcu przemówiłem.
- Ale czego?- spytała patrząc się w moje oczy z niepewnością.
- Kolacja!- wybuchnąłem z zadowoleniem.- No wiesz randka.- dodałem otwierając przed nią drzwi od auta.
Było wspaniale, faktycznie mało czasu spędzaliśmy w ten sposób. Nie przeszkadzały mi nawet kamery i redaktorzy kręcący się wokół.
------------------ --------- ----------------------
*Duff*
- Wiesz co?
- Hmm?
- Kocham Cię.- wyznałem jej dzisiaj już po raz 2.
Szliśmy uliczkami pobliskiego parku, trzymałem
jej dłoń. Letni wiatr wiał nam w
plecy.
- Też Cię kocham.- zaśmiała się opierając się o mnie. Było już ciemno, godzina 9 wieczorem.
- Ale nie przypuszczałem że w ciągu... 7 dni ty też coś do mnie poczujesz i to tak szybko wszystko się stało.- powiedziałem
nieśmiało.
- Jeżeli ktoś rozmawia otwarcie i bez problemu przez te 7 dni po całe długie godziny? Jest to możliwe.- odwzajemniła mi uśmiech.
- Wiesz kiedy po raz pierwszy Cię spotkałem. – Uśmiechnąłem się ciepło. – Poczułem że jesteś wyjątkowa. Pewnie myślisz, że mówiłem
to wielu dziewczynom, ale tym razem to jest zupełnie co innego. Te wszystkie tutaj to tanie dziwki i szmaty. Są pierwsze do
seksu. A ty? Wręcz przeciwnie. Nie muszę Ci przypominać tego jak mnie unikałaś. A w tym mieście to rzadkość żeby jakaś
dziewczyna nie wpakowała się komuś sławnemu do łóżka. A to mnie naprawdę ujęło, bo nikt inny oprócz ciebie jeszcze tego nie
zrobił. Nie odmówił. Ty nie musisz paradować się po świeżym powietrzu w stringach i
miniówce, mieć silikonowych cycków. Uwodzisz tajemniczością i niewinnością. Jesteś słodka i skryta...- Valentina z ciekawością słuchała tych wszystkich rzeczy. Spociły mi się dłonie... kurwa no.- Ale wiedz jedno, że naprawdę cię kocham.- dodałem.
- Jesteś słodki.- zaśmiała się z moich rumieńców na twarzy.
- Jest już późno, idźmy do domu.- podsunąłem widząc jak jej oczy robią się śpiące.- Wskakuj.- zatrzymałem się plecami do niej i
nachyliłem się lekko. Obejrzałem się przez ramię na Valentinę. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie.- No dawaj.- zaśmiałem się
na widok jej miny.
- O nie nie nie.- wymachiwała rękoma.
- Bez.- przerwałem zdanie podnosząc ją na ręce kiedy zaczęła piszczeć. Kurwa i to niespodziewanie głośno! Ptaki siedzące na
pobliskich drzewach odleciały z hukiem.- Co jest?!- spytałem łapiąc się za głowę i szybko odstawiając brunetkę na nagrzany
słońcem chodnik. Może coś z nogą?- Valentina?- spytałem z obawą w głosie.
- Nie, jestem za gruba.- powiedziała stanowczo. Wat the fuck?! Dziewczyno ty ważysz zaledwie może 40 kilo?!-myślałem przez chwilę.
- Posłuchaj mnie teraz.- przybliżyłem się do niej, moja dłoń powędrowała na jej talię a oczy utkwiły w jej pięknych ślepiach.- Nigdy tak przy mnie nie mów. Bo aż mnie nosi kiedy gadasz takie bzdety.
- Posłuchaj mnie teraz.- przybliżyłem się do niej, moja dłoń powędrowała na jej talię a oczy utkwiły w jej pięknych ślepiach.
- Nigdy tak przy mnie nie mów. Bo aż mnie nosi kiedy gadasz takie bzdety.- rozkazałem.- Rozumiesz? Nie musisz być super modelką!

- Siems!- Adler. A wchodząc do domu modliłem się żeby któryś z nich nas nie zauważył.
- Hej.- odpowiedziałem znużony stawiając Valentinę na podłogę.
- Co taki ponurak?- spytał podejrzewając chyba że nie mam z nikim ochoty gadać. Oprócz najbliższej mi tutaj osoby.
- Wiesz... Duffi chciał się wczmychnąć do domu po cichu.- zza pleców usłyszałem jej słodki głosik.
- No patrz.- uniósł brwi i pokołysał się.- Cały misterny plan... poszedł w pizdu.- zażartował.
- Kto to?!- z salonu dochodziło zdzieranie gardła Slasha. Axl i Izzy siedzieli na podłodze z piwem w ręku a Loczek coś sobie
brzdąkał.
- Pijesz?- spytał Stardlin wymachując ku mnie butelką z alkoholem.
- Ja idę spać to nary.- Valentina opuściła pomieszczenie udając się w stronę schodów. Pobiegłem za nią i ucałowałem w
usta.
- Kocham Cię, śpij dobrze.- szepnąłem. Wróciłem z powrotem do małego salonu.
- No raczej.- odpowiedziałem śmiejąc się i dołączając do chłopaków, siadając obok Hudsona na kanapie. Uświadomiłem sobie jedną z najgorszych rzeczy. Jutro wyjeżdżamy. A ja jestem nie spakowany.- zaniemówiłem i po chwili bezczynnego siedzenia i namyślania się pobiegłem na górę, oznajmiając im wcześniej że nie dzisiaj. Spakowałem sprzęt, ciuchy i inne pierdoły do 3 walizek
w ciągu 4 godzin. Valentina wyrobiła się z tym już wczoraj. Czy ja muszę odkładać wszystko na potem?
-------------------------------
- Slash zostaw te węże wreszcie i zapierdalaj na dół!!! – Wrzasnął Izzy, który właśnie wparował mi do pokoju.
- Nie drzyj japy, kurwa! Stoisz prawie przede mną, słyszę przecież! Nie ruszę się bez Benka!- postawił twardo.
- Boże właź do samochodu!- Axl siedział w środku.- Ten idiota ma tego twojego "pupila" Kurwa za grosz zaangażowania! Zaraz komuś przypierdolę! Nie mam brwi i jeszcze kurwa spuźnimy się na spotkanie z Emmą! - Wpadł w furię rudzielec przywalając nogą porządnie o siedzenie przed nim, dając przy tym mocnego mocnego kopa Duffowi prosto w głowę.
- Uspokój się!- Podniósł głos McKagan zrywając się z miejsca i łapiąc za bluzkę wkurwionego na tyle Rosa. Valentina nie zważając na tą sytuację czytała książkę siedząc tuż obok tej dwójki zwinięta jak w kłębek na siedzeniu.
- Ja jestem kurwa oazą spokoju! Jak kwiat lotosu na jebanej tafli jeziorka!- usłyszała zza siebie. Izzy i panna Greece stracili dotychczasową nadzieję na spokojną jazdę wolną od pisków. I pomyśleć
że wynajęty przez nich busik jest na tyle duży, a chaos tak czy siak ktoś czyli Axl musi wywołać doszczędnie.
- Już jestem!- powiadomił wszystkich wesoło Slash
Wkrótce wyjechali ze smętnymi minami, z trudem opuszczając dom. Duff i Valentina siedzieli razem na dwu-osobowym siedzeniu, wtulając się w siebie. Wokalista siedzący za nimi, całkiem sam postanowił wdać się parze w nerwy. Przecisnął więc swój kudłaty łeb
pomiędzy fotelami. W tym samym momencie para była w trakcie pocałunku.
- Axl wypiepszaj mi z tym szkaradnym ryjem do tyłu!- McKagan miał ochotę najlepiej wyjebać go przez okno.
- Kwiatuszku spokojnie. On chce tylko z nami porozmawiać.- Uspokajała go Valentina, zasłaniając twarz rudzielca przed porządnym koksem od blondyna.
- No właśnie.- Krzyknął uradowany Rose wskakując między nich i rozpychając się łokciami w ten sposób, że basista prawie
"całował" szybę, a ona zaś prawie spadała z siedzenia. Wokalista położył nogi na zagłówku krzesła i przeciągnął się obejmując
przy tym Panne Greece. Nie ukrywajmy tego że gdy zobaczył to jej chłopak atmosfera zmieniła się na gorsze.
- Spieprzaj z łapami od Valentiny krowi odbycie!- wnerwiony i cały czerwony McKagan wypychając Axla z taką siłą że ten przeleciał przez nogi dziewczyny i wylądował tyłkiem prosto na podłogę.
- Spokój do jasnej cholery! Zaraz będziecie zapierdalać na własnych nogach!- Wrzasnął Izzy gwałtownie hamując, co sprawiło, że wokalista zjechał z tyłu na przód auta i przywalił prosto w jego siedzenie. Słychać było donośny śmiech Loczka.
Cała podróż trwała ok. 10 minut. Wszyscy byli pozytywnie zaskoczeni że pozostaną w tym samym mieście, z początku zaś myśleli, że przeprowadzka potrwa 2h. Kiedy dojechali na miejsce czekała już tam na nich znajoma blondynki. Gdy Saul i Steven zobaczyli Emmę, (prawnika) od razu poderwali się z miejsca i wybiegli z samochodu. Rzuciła się im w ramiona cała drżąca i niedowierzająca na własne oczy. Loczek skożystał z okazji i chwycił szatynkę za tyłek. Następnie Axl omówił z nią sprawę sprzedarzy.
Kiedy wszyscy przekroczyli próg ogromnych drzwi byli w szoku. Sam widok z zewnątrz wywarł na
nich wielkie wrażenie, ale wewnętrzny
powalił ich na kolana. Był to ogromy biały dwu-piętrowy dom ze strychem. Kuchnia wyposażona w duży blat kuchenny, piekarnik, ogromną lodówkę, całe to pomieszczenie było duże oraz ubrane w ciepłe barwy i napełniło Valentinę przyjaznym doznaniem, od dziecka była związana z tym miejscem. Pierwszy salon zaś przystrojony były trzema szerokimi kanapami. W ścianie widniał kominek a pod nim długo-włosy, wielki dywan. Axl parsknął śmiechem gdy spojrzał na Adlera.- Hahah Popcorn znalazł se dziołche!- piszczał wijąc się ze śmiechu. Nie ukrywajmy ale perkusista sam ma dywan na klatce piersiowej. Ściany przybierały kolory bordu oraz brązu. Rose był
wprost zakochany w owym przytulnym salonie. Drugi jednak w był w stylu luksusowym o ścianach berzowych. Na ścianie przestronnego korytarza znajdowało się duże akwarium. Ryby ogromne i kolorowe. Ewidentnie gdy zobaczył je perkusista jego szeroki uśmiech na twarzy dawał reszcie do myślenia że ów pan Adler był zakochany tym widokiem.
Sypialnie na drugim piętrze były przytulne i w każdej stało dwu-osobowe łóżko oraz ogromna szafa. W domu znajdowały się także dwie
łazienki wyposażone w dość duże wanny i prysznice. Na ścianach widniały ogromne lustra rozchodzące się na całą ich powierzchnię.
Za domem znajdował się taras który przyozdobiony był doniczkami z pięknymi kwiatami oraz stołem mieszczącym sporo osób, a tuż naprzeciw niego największy punkt zainteresowania. Basen sięgający rozpiętością do 7 metrów i głębokością 2 metrów
![]() |
Od strony tarasu. |
Stradlin, Duff, Valentina i Emma pojechali złożyć papiery i załatwić sprawy dotyczące mieszkania. Wrócili około 8 wieczorem, a gdy mijali pobliski klub Whisky zobaczyli jak na jego dachu siedzi sam Rose zwinięty w kulkę. Wyglądał jakby bał się czegoś lub kogoś.
Wytrzeszczyli oczy.
- Axl skurwysynie jak tam wlazłeś?! Złaź!- Zaśmiał się Stradlin podbiegając do budynku.
- Te niebieskie małpy chcą mnie zabić! Valentina uważaj ten pieprzony stwór zjada ci głowę!- Darł się panikując, wyrywając sobie włosy oraz biegając i krążąc w kółko. We trójkę nie wiedzieli czy to tak naprawdę żarty czy kolejny napad paniki i prochów.
- Co on pieprzy?- Spytał z dziwną miną Duff spoglądając na swoją dziewczynę. Po czym dodał.- Ile żeś się nawpierdalał tych dragów?!
- Duff wyssą twój mózg!- Wrzeszczał Axl uciekając przed Izzym który wszedł już na dach i usiłował złapać naćpanego wokalistę. Z takim jak on nie problem o rozrywkę, ale teraz przesadził. Gdy upłynęło 10 minut wydzierania się i gonitwy za rudzielcem w końcu został schwytany.
McKagan i gitarzysta zanieśli na rękach wyrywającego się Rosa prosto do domu, który znajdował się o 20 metrów dalej. Fakt była to krótka droga do pokonania, ale wydzierający się na calą okolicę debil? Dla Izziego trwało to wiecznie. Wieczór wszyscy spędzili na rozpakowywaniu się i kłutni o pokoje. W noc balowali jak mało kto. Opijali mieszkanie i dotychczasowe szczęście które ich
spotkało. Valentina po raz pierwszy spróbowała alkoholu, na co Slash ze szczęścia zacierał ręce. Axl natomiast zrobił wielką awanturę zlatując ze schodów a za jego placami pełzał wąż. Znając jego potworne możliwości... Jak to Axl skoczył na stół. Powodem paniki było to, że jego oczy odbierały węża Saula jako "bazyliszka". Chwycił więc tależ i zasłonił twarz.
- Nie patrzyć mu w ślepia!- Powtarzał niemal na bezdechu.
- Odpierdol się kutasie od mojego Leona.- Saul stracił resztki wiary w ten dom i tym samym w lokatorów. McKagan zaśmiał się pod nosem, chwycił rudego i powlukł go za sobą, znikając za ścianą salonu. Axl spędził noc w garażu. O godzinie 4 nad ranem prawie wszyscy udali się do łóżek pijani. Steven zasnął w korytarzu, Izzy zaś
upity w swojej sypialni
________________________________________
A oto rozdział 8 :) Przepraszam najmocniej za moją długą nieobecność, postaram się nadgonić zaległości wrzucając częściej nowe rozdziały ;) / Duffowa